Nie posunę się chyba za daleko, pisząc, że okres dorastania
to naprawdę trudny, jeśli nawet nie okrutny czas. Wtedy wszystko przeżywa się
intensywnie, każda radość jest wielkim szczęściem, każde zakochanie największą
miłością życia, a każdy problem, upadek potrafi boleć tygodniami, miesiącami.
Tak, dorastanie to czas trudny dla każdego, a tym bardziej dla dziewczyny,
która nie dość, że dorasta w domu pogrzebowym, odkrywa, że jest lesbijką, to
jeszcze dowiaduje się, że jej ojciec, który niedługo zginie w nie do końca oczywisty
sposób, gustował w młodych mężczyznach. Nieźle, prawda? Z tym i jeszcze kilkoma
innymi problemami musiała sobie poradzić autorka i bohaterka Fun Home.
Tragikomiksu rodzinnego (Warszawa: Timof i cisi wspólnicy, 2010) Alison
Bechdel. I od razu przyznam, że rozliczenia z tym okresem swojego życia
dokonała w sposób fantastyczny.
Dom lat dziecięcych i młodości Alison był swego rodzaju
kreacją. Dorastała w nim w towarzystwie dwóch braci, matki – aktorki teatralnej
i ojca – nauczyciela angielskiego, miłośnika literatury i piękna. To właśnie
ojciec był kreatorem tegoż domu. I to w sposób dosłowny – nieustannie zajmował
się jego upiększaniem i poprawianiem, wykonywał wszelkie remonty, dbał o ogród.
Do pomocy wykorzystywał (to ważne słowo, gdyż o nią nie prosił, ale jej żądał,
wymagał) swoje dzieci, które traktował jak maszyny. Obok tego zmagająca się ze
stanami depresyjnymi matka, bardzo bliski kontakt ze śmiercią (ale nie wolno
było bawić się trumnami), brak czułości i ciepła – rodzinka idealna. Ale w
dedykacji dla matki i braci autorka napisała, że mimo wszystko dobrze się
bawili. I choć może to się wydać co najmniej dziwne, biorąc pod uwagę otoczenie
i ogólny stan panujący w rodzinie, to tę zabawę w komiksie widać. Na pewno nie
można mówić o potoku łez i rzeki żalu wylewającej się z każdej strony.
Oczywiście Bechdel konfrontuje się ze swoim rodzinnym domem, ujawnia bardzo
osobiste rzeczy, które dotyczą nie tylko niej, a to zapewne nie było łatwe, ale
nie jest to krzyk zniszczonego życiem histeryka, a raczej słodko-gorzkie (no
bardziej chyba gorzkie, przynajmniej do czasu) wyznanie.
Najważniejszą postacią Fun Home jest oczywiście ojciec.
Alison, przywołując jego postać, wracając do dzieciństwa, młodości, korzysta
już jednak z własnych doświadczeń dorosłej kobiety. Porównuje jego życie i
wybory ze swoimi, bo nie jedno ich dzieli, ale też nie tak mało jak mogłoby się
wydawać ich łączy. Bruce Bechdel, mimo swojego homoseksualizmu, wybrał życie w
ukryciu. Ożenił się, spłodził trójkę dzieci, tworzył pozory normalności. Alison
zaś, odkrywszy swoją orientację, dość szybko zdecydowała się na jej ujawnienie.
W zasadzie jej wyznanie przyczyniło się do tego, że poznała prawdę o ojcu. Co
prawda wcześniej pojawiały się znaki, jego dziwne zachowanie, tajemnicze
oskarżenie grożące więzieniem…, terapia. Ale będąc dzieckiem, nie mogła
przecież wiedzieć. W zasadzie dopiero po latach, wyciągając z pamięci pewne
wydarzenia, rozmowy, odnajdując ukryte zdjęcia i zestawiając je z własnym
życiem, mogła chociaż spróbować zrozumieć ojca, jego decyzje dotyczące życia i
śmierci.
Alison z ojcem łączy nie tylko homoseksualizm, ale przede
wszystkim miłość do literatury. Trzeba bowiem wiedzieć, że książki, literatura
w ogóle są niezwykle istotnym elementem tej opowieści. Do swojej domowej
biblioteki nauczyciel angielskiego sprowadzał ładnych młodych uczniów. Książki,
cytaty stanowiły w rodzinie Bechdelów swojego rodzaju kod językowy. To poprzez
nie, poprzez liczne odwołania się w niej porozumiewano. Alison trafiła na
zajęcia z literatury prowadzone przez jej ojca i to one stanowiły dla obojga
moment zbliżenia, pewnego porozumienia. Esej Camusa o samobójstwie i biografia Scotta
Fitzgeralda to elementy, które potęgowały w autorce przekonanie, że śmierć ojca
nie była wypadkiem. Literatura w tym komiksie jest wszędzie. Tytuły
poszczególnych rozdziałów stanowią cytaty z wielkich dzieł literackich. Lista
spisywanych przeze mnie w trakcie czytania tytułów naprawdę osiągnęła pokaźną
liczbę, zanim zorientowałam się (o zdolności), że do komiksu dołączona jest
bibliografia polskich wydań przywoływanych utworów (a nie mało jest też tych nieprzetłumaczonych).
Marcel Proust, Henry James, Oscar Wilde, William Faulkner, Colette, wspomniani już
Camus i Fitzgerald i oczywiście James Joyce to tylko część pisarzy, do których
Bechdel nawiązywała i przez pryzmat których utworów pokazywała różne oblicza
swojej rodziny. I to nie tylko słowem, ale także kreską. Szczególnie istotny tu
jest Joyce i jego Ulisses. Rozmowa Stephena Dedalusa i Leopolda Blooma to rozmowa
Alison i jej ojciec – to porównanie jest genialnie. Wreszcie to poprzez książki
Bechdel odkryła swoją prawdziwą tożsamość i orientację seksualną.
Alison Bechdel |
Oczywiście kwestie homoseksualizmu są tu, muszą być
niezwykle istotne. Szczególnie interesująco prezentuje się rozwój świadomości
homoseksualnej Alison, właśnie poprzez wspomniane książki. To dzięki nim
upewniła się, że jest lesbijką. Jeszcze za nim wylądowała w łóżku swojej
pierwszej kochanki, na którym zresztą piętrzyły się tomy. I tu znowu odwołanie
literackie! Swoją pierwszą wyprawę do kobiecego ciała Bechdel porównała od
podróży Odyseusza, a jej dziewczyna była dosłownie cyklopem, z którego jaskini
nie chciała uciekać.
W tym miejscu muszę złożyć wyrazy uznania tłumaczom Fun Home:
Wojciechowi Szotowi i Sebastianowi Bule. Język polski, choć bogaty, to jednak w
sferze seksualności, a homoseksualności tym bardziej, bardzo ubogi. Brakuje nam
słów, które nie są jednoznacznie wulgarne, obraźliwe lub techniczne. Panowie
musieli zmierzyć się z nie lada zadaniem (piszą o tym zresztą we wstępie),
mając do dyspozycji tak mało odpowiedników anglojęzycznych słów określających
lesbijki, lesby i formy kobiecej masturbacji.
Niejako uzupełnienie komiksu stanowi esej Izabeli Filipiak.
Mając taki bagaż doświadczeń, jak Bechdel, spokojnie można
by napisać opasłą sagę rodzinną, wstrząsającą autobiografię, wielką powieść. I
choć autorka posłużyła się komiksem, powieścią graficzną, to w zasadzie ma ona
charakter powyższych, a jednocześnie ma w sobie pewną lekkość i dowcip związane
z rysunkiem, kreską. Treść i obraz wspaniale się uzupełniają, zależą od siebie,
tworzą całość. Myślę, że ta forma jest świetnym wyborem do podejmowania
niełatwych tematów, nie przytłacza bowiem swą ciężkością, ale też nie umniejsza
poruszanych problemów. Ja w każdym razie coraz bardziej przekonuję się, że
powieści graficzne są zdecydowania dla mnie i na pewno sięgnę po kolejne dzieło
Bechdel – Jesteś moją matką?.
Źródło fotografii autorki: http://www.theguardian.com/books/2008/dec/01/alison-bechdel-fun-home
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz