niedziela, 25 maja 2014

Historie w obrazkach Willa Eisnera, czyli wielkie słowa nie zawsze są potrzebne

Komiksy od zawsze towarzyszyły mojej przygodzie z literaturą. Mniej lub bardziej ambitne, nie miało to znaczenia. Historie obrazkowe przyciągały moją uwagę, z wielką przyjemnością sięgałam po przygody Kajka i Kokosza, Asterixa, Batmana, Spidermana. Później były to już coraz poważniejsze rzeczy, a prawdziwie uwiodło mnie Persepolis – moment, w którym zrozumiałam, czym może być powieść graficzna. Jedyny problem z komiksami mam taki, że niestety nie należą do najtańszych, a zdobycie mniej popularnych, wydanych jakiś czas temu pozycji jest bardzo czasochłonne. Nie poddaję się jednak, bo warto się namęczyć po dobrą rzecz. 


http://www.willeisner.com
Cały czas szukam autorów, tytułów, czytam, co się w komiksowym świecie dzieje i bardzo chciałam bliżej poznać twórczość Willa Eisnera. Nie udało mi się, co prawda zdobyć Życia w obrazkach i Nowego Jorku, ale sprezentowałam bratu (a przez to częściowo także i sobie;)) Sprawę rodzinną i inne historie (Egmont Polska, Warszawa 2011). Podobno jest to najsłabsza z wydanych w Polsce antologii tego amerykańskiego twórcy komiksów. Jeśli tak, to nie mogę się doczekać, aż uda mi się sięgnąć po te doskonałe, bo ja już jestem pod wielkim wrażeniem. 


Zbiór otwiera tytułowa Sprawa rodzinna, zdecydowanie najlepsza historia w tomie. To brutalna opowieść o toksycznej rodzinie, jakich zapewne nie mało. Na urodziny starego, schorowanego ojca przyjeżdżają jego wszystkie dzieci. W zasadzie tylko jedna z córek chce by było to rodzinne spotkanie. Pozostałe rodzeństwo kieruje się chciwością, zazdrością, chęcią zysku i pokazania się przed innymi członkami rodziny. Nie ma tu mowy o szczerym zainteresowaniu się drugim człowiekiem, bratersko-siostrzanej miłości, bliskości i czułości. Problemy finansowe i emocjonalne przesłaniają wszystko. Nie ma miejsca na wątpliwość, czy zaciągnąć męża siostry do łóżka. Brutalna krytyka rodzeństwa i brak dobrego słowa dla członków rodziny też nie stanowi problemu. Gdy pojawia się kwestia opieki nad ojcem, najważniejsze stają się pieniądze i własna wygoda. Dobro rodzica nie jest w zasadzie brane pod uwagę, a gdy jest już o tym mowa, to są to jedynie pozory. Ten komiks to poruszający obraz dysfunkcyjnej rodziny, opartej na kłamstwie. Każdy ma tu coś na sumieniu, nikt nie jest bez winy. Rodzice – nieżyjąca już matka i schorowany ojciec ­– również nie pokazali swoim dzieciom, czym warto kierować się w życiu, a ich grzechy (bardzo bolesne i ciężkie) zdecydowanie wpłynęły na postępowanie ich dzieci. I te „wartości” przekazywane są kolejnemu pokoleniu, choć tu widać już opór i przynajmniej próbę zrozumienia czy ulżenia w cierpieniu. Na przykładzie tej historii obrazkowej widać doskonale, że nie trzeba wielkich słów, by pokazać  rozpadającą się rodzinę razem z jej bagażem emocjonalnym, słabościami. Sprawa rodzinna porusza i daje domyślenia tak, jak nie jedna wielka powieść. 


Kolejny komiks to Drobne cuda. To historyjki ocierające się o realizm magiczny, pokazujące, że codziennie jesteśmy świadkami cudów, wszystko zależy jedynie od naszego podejścia do życia, od tego, czy dostrzegamy te wszystkie drobiazgi, które zmieniają nasze losy. Bo niewątpliwie cudem jest przechytrzenie brutalnych łobuzów, gotowych zlać nas na kwaśne jabłko. Cudem jest miłość i jej ponowne odkrycie. Cudem jest wreszcie to, jak jedno zagubione w świecie dziecko może zmieniać życie całkowicie obcych mu ludzi, dawać nadzieję, ratować małżeństwa. Więcej o tym komiksie nie ma co pisać, lepiej go przeczytać, by odrobinę poznać świat pełen cudów, w jakim żył młody Eisner.


I wreszcie trzecia historia – Życie na obcej planecie. To, to już zupełnie inna bajka. W stacji badań kosmicznych pewien naukowiec odbiera sygnał radiowy nieznanego pochodzenia. Zapewne od obcych. Sprawa wychodzi na światło dzienne. O kontakty z istotami pozaziemskimi i podbój kosmosu zaczynają walczyć Stany Zjednoczone i ZSRR. Pewien pijaczyna zakłada sektę księżycowych dzieci, mających wylecieć w kosmos i na obcej planecie stworzyć raj. Politycy prześcigają się w zdobywaniu popularności. Dochodzi do tajemniczych śmierci, porwań. Wszyscy chcą z tej tajemniczej sytuacji skorzystać, nie bacząc na innych. W tej historii dzieje się bardzo dużo. Są pościgi, zlecenia zabójstw, szpiedzy, seks. Są badania genetyczne i nawet zmutowanie człowieka z roślinką. Spotkałam się z zarzutem, że Eisner w tym komiksie przedobrzył, ale mnie to wcale nie przeszkadzało. Świetnie się bawiłam, szukając tropów, śledząc poczynania zaślepionych żądzą władzy ludzi. A obecny tu pierwiastek dobra, dawał nadzieję, że rodzaj ludzki nie jest tak do końca zepsuty. 


Z przyjemnością sięgnę po inne wydane w Polsce komiksy Eisnera, choć dostęp do nich nie jest łatwy. Na razie mam wielką chrapkę na Fun Home. Tragikomiks rodzinny Alison Bechdel i Stuck Rubber Baby Howarda Cruse’a, poruszające tematy, które świadczą o tym, że komiks to coś więcej niż wesoła historyjka w obrazkach. A wy czytacie komiksy? Które przykuwają waszą uwagę?