sobota, 20 listopada 2010

Fajna książka Andrzeja Barta


 Czy streszczenie scenariusza filmowego można uznać za kawałek dobrej literatury? Kiedyś bym się zastanawiała, dziś, po przeczytaniu Rewersu (W.A.B., Warszawa 2009) Andrzeja Barta, śmiało twierdzę, że tak. 

Główną bohaterką książki jest Sabina młoda, zafascynowana swoim szefem, redaktorka działu poezji. Piszę młoda, ale mieszkające z nią matka i babcia szczerze obawiają się o jej staropanieństwo. Dziewczyna zasypywana jest radami, jak powinna się ubierać, zachowywać, uśmiechać oraz obawami, kto się nią zajmie, gdy zabraknie już opiekunek. Obawy nie są całkiem bezpodstawne, gdyż Sabina to skromne, nieśmiałe i raczej zahukane dziewczę, chociaż jak się później okaże, nie pozbawione charakteru i odwagi. Te cechy ujawniła też w czasie wojny, gdy wraz z bratem Arkadiuszem szykowała się do udziału w powstaniu warszawskim.

Sabina żyje sobie w miarę spokojnie, pracuje, pozuje bratu do obrazu przedstawiającego młoda traktorzystkę lub inną postać kobiecą znaną z plakatów propagandowych. I, jak to zwykle w książkach (bo w życiu to różnie) bywa, niespodziewanie, w dość przykrych okolicznościach poznaje młodego, pięknego jak z obrazka, dzielnego mężczyznę w prochowcu. Serduszko Sabiny zaczyna bić szybciej, a i Bronisław, bo tak się przedstawił wybawiciel, również okazuje zainteresowanie młodą redaktorką.  Umawiają się raz, drugi, są kwiaty, jest kino, a przede wszystkim radość matki i babci, że Sabinka zakochana i, że ma adoratora. Oczywiście, Bronisław nie jest bez wad i czasami zachowuje się niestosownie, trochę ordynarnie, ale przecież wojna wpłynęła na ludzi w różny sposób, a on w dodatku prosty chłopak to drobne uchybienia można i należy mu wybaczyć. Związek między Sabiną a Bronkiem rozwija się szybko i wszystko pięknie się zapowiada, gdy nagle mężczyzna pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Czytelnikowi nie trudno od początku odgadnąć kim tak naprawdę jest pan Bronisław Falski i czym się zajmuję, ale Sabinka to nie czytelnik tylko zauroczona kobieta i drobne niepokojące sygnały nie wzbudziły w niej podejrzenia. Jednak, gdy prawda wychodzi na jaw dziewczyna, mimo szoku i strachu, decyduje się na krok, który wprowadzi w jej życie spore zamieszanie.

Historia z lat pięćdziesiątych XX wieku poprzeplatana jest krótkimi scenkami z czasów nam współczesnych, kiedy to Sabina jest już staruszką. Te momenty odsłaniają trochę tajemnice przeszłości i pozwalają odkryć prawdziwe wydarzenia, zanim zostaną ukazane  w książce. 

Początkowo narracja w czasie teraźniejszym i krótkie, szybkie zdania nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Jednak szybko przestały mi przeszkadzać, a nawet zaczęłam je doceniać.  Rewers to bardzo przyjemnie napisana książka z wątkami romansowymi i kryminalnymi. Jednak, gdyby nie tło historyczne nic specjalnego by w niej nie było. Bo to właśnie sposób opisania rzeczywistości początku lat pięćdziesiątych najbardziej mnie urzekł. Andrzej Bart pisze o tych strasznych czasach bez nadęcia, wielkich i poważnych słów, bez rozliczania, a jednocześnie ukazuje realia w sposób przekonujący. Bo tak wyglądało ówczesne życie – obok codziennych problemów, sercowych zawirowań wisiała groza nagłych aresztowań, niepewność wobec drugiego człowieka i pełna inwigilacja. Życiem rządził strach bo nawet mała złota moneta mogła być powodem do prześladowań, a donosicielstwo nie było niczym niezwykłym. Dodajmy do tego ingerencję w życie kulturalne i cenzurę (przykład młodego poety i Arkadka, który malował traktorzystki), ale jednocześnie odwagę i honor części społeczeństwa i mamy skondensowany obraz tamtych lat. Zdaję sobie sprawę, że uproszczenia i skróty wynikają z formy książki, ale jestem wdzięczna pisarzowi, że zdecydował się na nowelę filmową, a nie na powieść bo mógłby przedobrzyć i zepsuć całość.

Rewers nie jest wybitnym dziełem literackim, ale chyba nikt nie oczekiwał, że będzie. Jest za to sprawnie napisaną, ciekawą i naprawdę fajną książką i dobrą literaturą. „Fajna” to słowo wytrych, ale to było pierwsze co pomyślałam po przeczytaniu i sądzę, że to najlepsze określenie dla tej książki.

sobota, 13 listopada 2010

Nobody's home...


Bycie pisarzem ma także pewną zaletę: można marudzić publicznie, co więcej, czasem jakaś gazeta zaproponuje pisarzowi trochę miejsca i skromne honorarium za marudzenie. To miejsce nazywa się kolumną felietonów” (D. Ugrešić, Nikogo nie ma w domu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, s. 414).

Takie publiczne marudzenie uprawia Dubravka Ugrešić w cytowanym zbiorze swoich tekstów. Nikogo nie ma w domu składa się z 5 części, w których znalazły się krótsze i dłuższe refleksje autorki dotyczące codziennego życia, literatury, problemów społecznych i politycznych, a wszystkie łączą rozważania na temat tożsamości, własnego miejsca w świecie  oraz była Jugosławia i inne kraje postkomunistyczne. Ugrešić z przyczyn politycznych musiała opuścić Chorwację (a właściwie Jugosławię, gdyż pisarka przez wiele lat żyła w tym państwie komunistycznym i dopiero po jego rozpadzie wcisnęli jej, jak pisze, chorwacki paszport) i od 1993 r. mieszkała w Holandii i Stanach Zjednoczonych. Podróżniczy tryb życia, liczne przeprowadzki, ludzie stały się podstawą krótkich felietonów zamieszczonych w Części I. Ugrešić pisze w nich o swoim życiu na walizkach, licznych spostrzeżeniach, o tym, dlaczego nie ma ogrodu i kiedy kupić domek dla ptaków. Oprócz luźniejszych tematycznie tekstów znajdują się jednak te tyczące się tożsamości, stereotypów, starości lub też przemocy wśród młodzieży. Trzeba jednak zaznaczyć, że pisarka nie moralizuje, nie poucza, tylko przedstawia swój punkt widzenia w sposób inteligentny, dowcipny, ale i złośliwy.

Część II składa się z trzech dłuższych tekstów: Europa, Europa, Amsterdam i USA nails. Pierwszy powstał podczas podróży Literaturexpressem Europa 2000, w której wzięli udział pisarze z 43 krajów, odwiedzając 18 europejskich miast. Zawiera spostrzeżenia pisarki z samej podróży pociągiem, obserwacje tyczące się jej współtowarzyszy oraz niezwykle ciekawe refleksje na temat odwiedzanych miast. Szczególne miejsce zajmuje tu Malbork, a właściwie hotel, w którym pisarze nocowali. To w tym miejscu, wśród popielniczki z kutego żelaza, fikusów, stoliczka z lnianym obrusem i spłuczki na metalowym łańcuszku Ugrešić poczuła się jak w domu z jugosłowiańskiego dzieciństwa. To, czego zabrakło w jej rodzinnym kraju, znalazła w nowym tysiącleciu w historycznym mieście Polski, które, jeszcze wtedy, nie poddało się zachodniej okupacji europejskiej.
Amsterdam to zbiór obrazków z życia w stolicy Holandii, miłości Holendrów do wszelkich miniatur, barwnego targu, karnawału, ale także opis holenderskiej mentalności i sposobu życia.
Tekst o Stanach Zjednoczonych to wizja tego kraju po 11 września, ale zamiast rozważań nad terroryzmem i o tym, jak żyć po zamachu autorka skupia się na nowej obsesji Amerykanów – na pielęgnacji paznokci. Jednak z ten pozornie błahy temat, Ugrešić  zdołała przekształcić w spostrzeżenia o mniejszościach narodowych żyjących w USA.

Najciekawsza pod względem tematycznym okazała się dla mnie Część III książki, dotycząca głównie literatury europejskiej. Ugrešić rozpoczyna od dość odważnego porównania europejskiego życia literackiego do konkursu Eurowizji. Podobnym, jej zdaniem, show jest transmisja z przyznania Nagrody Bookera.  Co może być wspólnego dla tych pozornie całkiem różnych imprez? Jak się okazuje, całkiem wiele elementów. Autorka wspomina m.in. o spektakularności wykonania, polityce, skandalach, ale przede wszystkim o otoczce medialnej, a podziękowania pisarzy porównuje do tychże wypowiadanych przez popowych piosenkarzy (ibidem, s. 187-188). Dalej robi się poważniej i Ugrešić przechodzi do zagadnienia związanego z przynależnością narodową pisarzy. Zamiłowanie ludzi do doklejania etykietek jest widoczne w każdej dziedzinie, również w literaturze. Często nie ma z tym większego problemu, mamy do czynienia z literaturą polską, niemiecką, turecką, japońską itd. Jednak, co zrobić z literaturą powstałą w kraju, którego już nie ma? Po rozpadzie Jugosławii doszło do taki paradoksów, że Ivo Andrić „wedle narodowości stał się pisarzem chorwackim, wedle miejsca zamieszkania – serbskim, i wedle poruszanej tematyki – bośniackim” (ibidem, przypis na s. 192). W przypadku wielu pisarzy ważniejsze od tego jak piszą staje się to skąd pochodzą. Bez względu na to, co Ugrešić napisze zawsze będzie rozpoznawana jako pisarka chorwacka, nie ważne, że od lat żyje w innym kraju. O swojej wrażliwości na punkcie etykietek pisze tak:

Czemu [jest przewrażliwiona – dopisek mój]? Bo w codziennej recepcji okazuje się, że identyfikacja bagażu obciąża tekst literacki. Bo okazuje się też, że identyfikacja wpisana w etykietkę zmienia istotę tekstu literackiego i jego sens. Bo identyfikacyjna etykietka jest skróconą interpretacją tekstu, co z reguły ukrywa. Bo identyfikacyjna etykietka otwiera przestrzeń pozwalającą odczytać coś, czego w tekście nie ma. I wreszcie dlatego, że jest dyskryminująca – dyskryminująca bezpośrednio dla samego tekstu. Zgoda na identyfikację oznacza poparcie dla idei, że również literatura stanowi domenę geopolityczną, co pewnie bliższe jest rzeczywistości, ale nie do mnie należy wspieranie każdej „rzeczywistości” tylko dlatego, że to „rzeczywistość” (ibidem, s. 193).
Wszystko to prowadzi do nacjonalizacji literatury, czego symbolem może być popularne w Chorwacji hasło „Czytajmy to, co chorwackie”. Stanowi również ograniczenia dla pisarzy, którzy piszą w języku ojczystym, żyjąc w odrębnej kulturze, dla tych, którzy piszą w języku kraju, w którym się znaleźli, dla tych, którzy mieszają języki i wreszcie dla tych, którzy nie piszą o kulturze, z której się wywodzą (a zdaniem wielu powinni).

Części IV i V dotyczą przede wszystkim emigrantów z Europy Wschodniej, ich życia na Zachodzie. Autorka, ze szczególną czułością, pisze tu o fenomenie polskiego hydraulika, który stał się pierwszą ofiarą zjednoczonej Europy.
W tych częściach pojawiają się poważne teksty dotyczące chorwackiej (i nie tylko) polityki, przeinaczania historii, wymazywania okresu komunizmu, przez co wojennych działaczy antyfaszystowskich zrównywało się razem ze zbrodniarzami. Znajdziemy tu również teksty poruszające problematykę dyskryminacji, handlu kobietami i komunistycznych więzień.

Teksty zawarte w Nikogo nie ma w domu powstawały w okresie 10 lat, dla różnych gazet (w tym dla „Gazety Wyborczej”) i na różnych etapach życia Ugrešić. Nie może więc dziwić ich różnorodność i nierówności. Za każdym razem jednak stanowią dużą rozrywkę, gdyż  autorka o sprawach zarówno błahych, jak i poważnych, pisze bezkompromisowo, zachowując jednocześnie poczucie humoru. Rzeczywiście, jak sama napisała, Ugrešić marudzi. Ale marudzi w tak ujmujący sposób, że nawet niezgadzając się z nią, w niektórych sprawach miałam wielką przyjemność z tej lektury.

środa, 3 listopada 2010

Umiłowanie wiedzy

Alexander von Humbold był niemieckim przyrodnikiem, podróżnikiem i odkrywcą. Carl Friedrich Gauss z kolei to wybitny matematyk, astronom, fizyk oraz geodeta. Obu panów łączy pochodzenie, życie na przełomie wieków, fascynacja nauką oraz niemiecki pisarz Daniel Kehlmann. On to właśnie z tych panów uczynił głównych bohaterów swej niezwykle poczytnej i szturmującej listy bestsellerów powieści Rachuba świata. Powieści praktycznie pozbawionej dialogów, wypełnionej krótkimi zdaniami i bogatej w niezwykłe poczucie humoru.

Akcja książki rozpoczyna się we wrześniu 1828 r., gdy Gauss, zmuszony przez Humbolda, po raz pierwszy od bardzo dawna opuszcza dom i udaje się do Berlina na Kongres Przyrodników Niemieckich. Po wypełnionej narzekaniem matematyka oraz drobnymi nieprzyjemnościami podróży naukowcy spotykają się, a chwilę tę próbuje uwiecznić swym nowatorskim urządzeniem niejaki Daguerre. Po tych scenach następują rozdziały retrospektywne, w których czytelnik poznaje niezwykłe losy bohaterów.

Alexander von Humbold  i jego brat Wilhelm od dziecka byli uczeni jeden na człowieka natury, drugi zaś na człowieka kultury. Nauka oby chłopców była niezwykle intensywna, bez wolnych dni i wakacji. Aleksander od dzieciństwa pasjonował się światem i pragnął poznać wszystko doświadczalnie. Niejednokrotnie szokował swoim zachowaniem, niejednokrotnie również ryzykował własnym życiem. Ciekawy świata pragnął wyruszyć do Ameryki Południowej, co udało mu się w towarzystwie Bonplanda – botanika i miłośnika kobiet. Nie raz zdarzało się żyjącemu w celibacie Humboldowi (jego kontakty z dziwkami polegały głównie na liczeniu wszy znajdujących się w ich włosach) wyciągać przyjaciela z burdeli lub bezpośrednio z pomiędzy kobiecych ud. Nie przeszkodziło to jednak panom spłynąć Orinoko, wspinać się na najwyższe góry Ekwadoru, schodzić do jaskiń. Humbold miał również okazję obalenia teorii Goethego o zimnym wnętrzu ziemi.

Jakże Carl Friedrich Gauss różnił się od Humbolda. Urodzony w biednej rodzinie, od najmłodszych lat wykazywał niezwykłe zdolności matematyczne, za co niejednokrotnie oberwało mu się od nauczyciela. Zafascynowany liczeniem i gwiazdami w wieku 24 lat napisał dzieło swojego życia. W przeciwieństwie do naszego drugiego bohatera Gauss nie stronił od kobiet. Szczególnie upodobał sobie prostytutkę Ninę, której obiecywał ślub i nauczenie się języka rosyjskiego. Jak łatwo się domyślić ze ślubu nici, gdyż matematyk poślubił inteligentną Joannę. Najbardziej kochał jednak naukę i wciąż pragnął zdobywać nową wiedzę. Nic nie miało dla niego większego znaczenia.

Po opisie perypetii życiowych bohaterów wracamy znów do momentu ich spotkania i dalszych losów. Nie są to już młodzi i pełni energii chłopcy. To obeznani z życiem, dojrzali i trochę cyniczni mężczyźni, którzy jednak wciąż mają marzenia. Tyle tylko, że coraz trudniej je spełnić, a na przeszkodzie stają nie tylko ich ułomności, ale i historia.

Daniel Kehlmann, opisując wariację na temat losów wybitnych niemieckich naukowców, stworzył niezwykle wciągającą i pełną przygód powieść o sile rozumu i ludzkiej determinacji.  Stylem i humorem książka przywodzi na myśl Podróż sentymentalną Sterne’a (również polecam tym, co nie czytali) i zapewnia dużo przyjemności, dobrej zabawy, a jednocześnie zmusza do refleksji. Dlatego jeżeli macie ochotę na wciągającą powieść, a zmęczyły was już skandynawskie kryminały lub historie pewnych miłości koniecznie sięgnijcie po Rachubę świata (W.A.B. 2007 w serii Inne Historie).