środa, 29 października 2014

Smutny Londyn Zadie Smith


Piękna Zadie Smith
Już dawno nie czytałam tak smutnej książki. Może to jesień, może to Keaton Henson w głośnikach, ale smutek to pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl w kontekście książki Zadie Smith Londyn NW (Kraków: „Znak”, 2014). A kolejne przymiotniki tylko się z tym smutkiem łączą. Ja to sobie jednak umiem wybrać urodzinowy prezent, nie ma co…

Ale może od początku… Najnowsza powieść Smith to opowieść o czwórce trzydziestoparoletnich znajomych pochodzących z północno-zachodniej dzielnicy Londynu, zamieszkiwanej głównie przez białych robotników i czarnoskórych emigrantów. Pierwszą z bohaterek, trzydziestopięcioletnią Leah, poznajemy w momencie, gdy zostaje oszukana przez młodą kobietę, która przyszła do niej po pomoc. Leah w młodości przyjaźniła się z Keishą, podkochiwała w Nathanie i była wrażliwą nastolatką. Jednak szybko wpadła w nowe towarzystwo – szalone imprezy, extasy, przygodny seks z obiema płciami, aborcje, ukończenie mało prestiżowej uczelni. Tak wyglądało jej życie do czasu aż poznała Michela, pięknego francuskiego fryzjera, z którym najpierw połączył ją seks analny, a dopiero potem miłość i ślub. Nie mają dzieci, mają za to psa Olive. Michel dzieci chciałby mieć, Leah nie. I co gorsza, nie potrafi mu o tym powiedzieć, za to robi wszystko, by dzieci nie było. Choć oboje się kochają i pożądają, to jednak nie umieją ze sobą rozmawiać o najważniejszych sprawach. Nie umieją albo nie chcą. Leah, bojąc się dorosłości i utraty własnej tożsamości, okłamuje męża. Sprawa komplikuje się, gdy kobieta popada w depresję po śmierci ukochanej suczki.

Losy Leah nierozerwalnie łączą się z losami Keishy. W dzieciństwie i młodości dziewczynki się bardzo przyjaźniły. Później ich drogi się poluzowały i rozeszły na jakiś czas, jednak uczucie, jaka je łączyło, przetrwało do dorosłości. Choć i w tym związku sporo niedomówień i urazów. Ale wracając do Keishy… Wychowywana przez religijną matkę, dorastała u boku siostry, która z pewnością nie stanowiła dla niej dobrego przykładu – szybko zaszła w ciążę, rzucała szkołę. To Keisha, choć młodsza, była dojrzalsza. Dokładnie zaplanowała swoje życie i postanowiła zrobić wszystko, by ten plan zrealizować. Zmieniła imię na Natalie. Pilnie się uczyła, by dostać się na prawo na dobrej uczelni. Tam poznała swojego przyszłego męża. Wyprowadziła się z rodzinnego domu. Dostała dobrze płatną pracę w korporacji, urodziła dwójkę ślicznych dzieci. Urządza eleganckie przyjęcia dla eleganckich przyjaciół, na które zaprasza również Leah z mężem. Robi wszystko, żeby jej życie było tak perfekcyjne, jak to tylko możliwe. Jednak skupiając się na realizacji swojego planu, zagubiła samą siebie i sens życia. Powstałą pustkę próbuje wypełnić, umawiając się na seks randki z parami poszukującymi nowych wrażeń. 

Dwójka pozostałych bohaterów to postaci męskie. Felix ma za sobą dzieciństwo w squacie, porzucenie przez matkę i wygraną walkę z nałogiem. Musi radzić sobie nie tylko z własnymi problemami, ale także z problemami ojca rastafarianina i licznego rodzeństwa. W końcu udaje mu się odnaleźć szczęście – poznaje fantastyczną dziewczynę (jakże inną od byłej kochanki), w której zakochuje się z wzajemnością, wydaje się, że jego kariera filmowca ruszy wreszcie z miejsca. Jednak jest zbyt pięknie, by mogło trwać – Felix traci szczęście, a raczej świat traci Felixa.

Z kolei Nathan to bezdomny narkoman, który prawdopodobnie zajmuje się też sutenerstwem. W młodości był przystojniakiem, w który podkochiwały się dziewczęta. Bardzo dobrze rokował. A jednak, życie szybko pokazało mu, jak nikła jest jego wartość. 

Losy czwórki bohaterów splatają się ze sobą. Łączy ich miejsce pochodzenia, czyli dzielnica niedająca zbyt wiele nadziei. To, gdzie się wychowywali, wpływa na podejmowane przez nich decyzje w przeszłości i teraz. Każda próba ucieczki od znanego im życia, każda szansa na szczęście nie daje niestety pełnej wolności. Społeczne uprzedzenia to bariery, których nie da się przeskoczyć. Bohaterowie, uciekając przed jednymi ograniczeniami, wpadają w kolejne. Widać to szczególnie na przykładzie Keishy, która tak zafiksowała się w stworzonym przez siebie obrazie idealnego życia, że całkowicie zatraciła to co najważniejsze – jego sens. Nathan się poddał, a Felixowi, facetowi, któremu tak kibicowałam i który budził we mnie nadzieję, przeszkodził los, fatum, pech, przeznaczenie? 

Leah i Keishę porzucamy w momencie, w którym tak naprawdę muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej? Czego chcą od życia. Być może jest szansa na to, że uratują swoje życie, a może już nieodwracalnie je zniszczyły. Ta niepewność jest naprawdę gorsza niż wiedza. Gryzie i uwiera. Nie pozwala mi zapomnieć o bohaterkach, które częściowo przez własne wybory, pieprzą życie sobie i innym. Są irytujące, a jednocześnie budzą we mnie współczucie. Tę niejednoznaczność Smith pokazała w mistrzowski sposób.

Po przeczytaniu O pięknie miałam do autorki wiele „ale”. Ale w swojej najnowszej książce Zadie Smith pokazała się z najlepszej stron. Posługując się różnymi formami narracji (strumień świadomości, narracja trzecioosobowa, poezja, proza, zabawa konwencjami), stworzyła przejmujący obraz współczesnych trzydziestoparolatków zagubionych w swoim życiu. Fantastycznie ukazała niezdolność do komunikacji, życie razem, a jednak osobno. I choć nie raz stosowane przez nią zabiegi komiczne wywoływały uśmiech na mojej twarzy, to jednak to, co dominuje to smutek. Smutek, który trwa, który drąży, o którym nie można zapomnieć.

Źródło zdjęcia:  http://www.internationalartsmovement.org/2013/11/the-barnard-international-artist-series-welcomes-author-zadie-smith/