sobota, 19 lutego 2011

Na stos!

Pierwszy oficjalny stos na blogu. Skromniutki i jego uzbieranie zabrało mi trochę czasu, ale uwzględnia tylko książki, które są moje i tylko moje (pożyczone i biblioteczne muszą przeżyć bez uwieczniania).
Ponieważ wszystko ładnie widać to napiszę jedynie, że "Ostatnia noc w Twisted River" to prezent od brata i mój pierwszy Irving, książkę Andrzeja Franaszka wygrałam w konkursie "Tygodnika Powszechnego" z czego cieszę się do tej pory niezmiernie, a pozostałe trzy kupiłam podczas przymusowej wizyty w Krakowie. Wszystkie czekają na przeczytanie i niech będą cierpliwe, bo to trochę potrwa :)

czwartek, 17 lutego 2011

Jak Kutz mnie uwiódł Śląskiem


Nigdy nie pałałam miłością do Śląska. Kojarzył mi się zawsze z kopalniami, węglem, zanieczyszczonym powietrzem i przede wszystkim z szarością. O tym, że Śląsk jednak nie jest szary miałam okazję przekonać się w minione wakacje, podczas krótkiej wizyty, gdy nieustannie świeciło słońce, a trawa była niezwykle zielona, mimo tych wszystkich zrujnowanych wojną i czasem budynków. A teraz skończyłam czytać książkę, która udowadnia, że Śląsk to również miejsce pełne niesamowitych rodzinnych opowieści, radości i smutków, wyobcowane, zdominowane przez historię. Kazimierz Kutz miał rację, tytułując swoją powieść Piąta strona świata (Znak 2010).

Typowy mieszkaniec Bytomia
Bohater, a jednocześnie narrator książki, przeżywszy wypadek w pracy, postanawia rozprawić się ze swoim życiem, życiem swoich bliskich i przyjaciół, a przede wszystkim z życiem pokoleń Ślązaków uwikłanych w historię. Głównym powodem, dla którego podejmuje się pisarskiej próby, jest chęć wyjaśnienia samobójczych  śmierci dwóch niezwykłych ludzi, wiernych przyjaciół, Lucjana i Alojza. Aby tego dokonać postanawia jeszcze raz prześledzić ich życie od wczesnego dzieciństwa, aż do później dorosłości. Jednak by wiarygodnie i rzetelnie przedstawić losy przyjaciół nie może pominąć innych ludzi, którzy mieli wpływ na nich i na bohatera. W ten sposób przez książkę przewijają się liczne postaci, niezwykłe osobowości, a Piąta strona świata staje się fascynującą śląską sagą.

Nie sposób nie zachwycić się historią dziadka Wawrzka, skrywającego  niemal do śmierci mroczną tajemnicę i opowieściami jego żony o Utoplecu. Niewątpliwie barwnymi postaciami byli Jorg i Udo, w których żyłach płynęła argentyńska krew, a którzy to słynęli z miłosnych podbojów i zakładów, któremu  uda się uwieść pannę w kościele. Nie można nie wspomnieć również wujka Waltera, poety, który uczył młodziutkiego Juliana czytać i pisać po polsku i niemiecku jednocześnie, wpoił mu zamiłowanie do wiedzy i nauki i w pewien sposób przesądził o jego losie, a który był jednocześnie „zawodowym leniem. Lubił wylegiwać się w łóżku i czytać” (K. Kutz., Piąta strona świata, Kraków 2010, s. 190). To dzięki rozbudzonej od najmłodszych lat pasji Julian, jednocześnie nauczony przez kochaną matkę Mariannę, że innym należy dawać więcej niż chciałoby się od nich dostawać, został lekarzem. To dzięki matce również zdobył miłość swojego życia, a opisy matczynych podchodów i nieśmiałe kroki Juliana są pełne humoru i urocze.
Z kolei najlepszy przyjaciel Juliana, Alojzy, po przeżyciach wojennych oddał się rozmyślaniu i poszukiwał prawdy. Do końca swoich dni przyjaciele dyskutowali i wymieniali poglądy, najpierw podczas spotkań, potem, gdy rozdzielił ich los, korespondencyjnie.

Wydział Lekarski w Rokitnicy (uczęszczał tu powieściowy Julian)
Również narrator miał życie pełne przygód, począwszy od dziecięcego romansu z siostrą Lucjana, który polegał na wspólnym korzystaniu z podwójnej wygódki. Kilkakrotnie uniknąwszy śmierci, stracił dwóch braci, w tym jednego podczas wojny. Jego ojciec był dobrym człowiekiem, powstańcem, przywiązanym do ziemi miłością niezwykłą. Lubił czasem wypić, ale nigdy nie podniósł ręki na żadne swoje dziecko. Wręcz przeciwnie, był tym łagodniejszym rodzicem, a gdy raz przymuszony przez żonę do sięgnięcia po pas, po pierwszych uderzeniach zalał się łzami i przepraszał, zrzucając winę na „Starą Demokrację”, jak w przypływach żalu zwał małżonkę (później przezwisko to nabierze nowego, lepszego sensu).

Jednak najważniejszą postacią książki Kutza jest historia. To ona determinowała losy całych pokoleń, przydzielając ich raz do strony niemieckiej, raz polskiej, wrzucając w wir powstań i wojen. Wybory jednostek decydowały o późniejszych losach całych rodzin. Często jednak pozbawiano Ślązaków możliwości wyboru. Tak było na przykład, gdy siłą wcielano młodych chłopców do Wehrmachtu, czy zmuszano do przesiedleń. Wojna była oczywiście strasznym okresem, wielu z bohaterów książki straciło w niej najbliższych, ale jednocześnie był to czas ich młodości. Przyjaciele nie poddali się strasznemu losowi, spotykali się w dawnej budce sklepowej Marianny, gdzie oddawali się dyskusjom, lekturze, nauce, ale również uciechom cielesnym. 

O wszystkich postaciach i wydarzeniach narrator wypowiada się z humorem, pasją i z miłością. Jego relacja pełna jest silnych uczuć, które potęgują się wraz ze zbliżającym się rozwiązaniem tajemnicy śmierci przyjaciół. W tym miejscu warto napisać parę słów o języku powieści. Z nim wiązała się moja główna obawa, gdyż nie mogę się przekonać do śląskiej gwary, a pierwsze strony były nią przesycone. Nie dajcie się jednak zwieść, później uzupełnia ona jedynie relację w literackiej polszczyźnie, doskonale się z nią komponuje i nie wadzi. Wyrażenia, których bez znajomości gwary nie da się zrozumiem, wytłumaczone zostały w postaci marginaliów, co znacznie ułatwia lekturę niż, gdyby wyjaśnienia były w postaci dolnych przypisów lub, co gorsza, z tyłu książki. 

Nie jestem w stanie oddać uroku i przyjemności jaka płynie z czytania powieści Kutza. Muszę przyznać, że mimo moich oporów, pozwoliłam się całkowicie uwieść narracji i do samego końca czytałam książkę z prawdziwą przyjemnością. Nie tylko dla rozwikłania mrocznej zagadki, ale głównie dla tych wszystkich barwnych opowieści i wspaniałych postaci. A na koniec cytat, jeden z wielu, jakie zanotowałam, jeden z najpiękniejszych:
Ludzie nieprzeciętni mają taką moc po śmierci: to magnetyzm duchowy jednostek osobliwie przetrawionych kulturą i cierpieniem. Ich energia na podobieństwo kulistego pioruna krąży wokół ziemi po coraz większych elipsach, od czasu do czasu ociera się o najbardziej kochanych, by odpłynąć w kosmos na zawsze. Choć są pustką, jałowym bytem, trudno im wyzbyć się ziemskiej miłości. Cierpią t a m – jak my t u t a j (ibidem, s. 193).
 * Zdjęcia mojego autorstwa.