niedziela, 25 marca 2012

Zamordowany mnich, Anna Karenina i listy, listy, listy, czyli Umberto Eco wyznaje

Umberto Eco większości czytelników znany jest jako powieściopisarz, autor Imienia róży. A przecież do tej pory napisał zaledwie sześć powieści. Słowa zaledwie używam tu w sensie ilościowym, bo na pewno nie jakościowym, biorąc pod uwagę pracę włożoną w napisanie każdej z powieści oraz efekt końcowy. A, że pierwszą i najpopularniejszą książkę fabularną Eco opublikował 32 lata temu, dlatego uważa się za "bardzo młodego i obiecującego pisarza, który jak dotąd wydał tylko pięć powieści [sześć - ostatnia to Cmentarz w Pradze] i który w następnych pięćdziesięciu latach z pewnością wyda wiele następnych" i dlatego refleksje o swoim pisaniu zatytułował właśnie Wyznania młodego pisarza (Warszawa 2011: Świat Książki, cytat s. 5).

Książka składa się z czterech części.  W pierwszej zatytułowanej "Pisanie od lewej do prawej" Umberto Eco opowiada o początkach kariery jako  pisarza i z wielką skromnością wyznaje, ze w tej dziedzinie jest amatorem [!]. Przywołuje inspiracje, jakie towarzyszyły jego powieściom, minimalizując rolę natchnienia. Bo choć Imię róży napisał, bo chciał otruć mnicha czytającego książkę, to jednak gdyby nie ogromna wiedza na temat średniowiecza. To dlatego napisanie tej powieści zajęło mu tylko dwa lata.  Przy okazji Eco przywołuje fantastyczne domysły krytyków na temat natchnienia i powodów do napisania pierwszej powieści, a także ich zaskakujące wnioski, że książka odniosła sukces dzięki programowi komputerowemu, w którym została napisania. Autor z właściwym sobie poczuciem humoru odpowiada na te pomysły.

Eco deprecjonuje rolę natchnienia w powstawaniu powieści. Każda z jego książek wymagała od niego ogromu pracy i wysiłku w zbieraniu potrzebnych informacji:
Co robię w latach mojej literackiej ciąży? Gromadzę dokumenty; odwiedzam miejsca i sporządzam mapy; szkicuję plany budynków, a czasami okrętu, jak w Wyspie dnia poprzedniego; rysuję także twarze moich bohaterów. Pracując nad Imieniem róży, wykonałem portrety wszystkich mnichów, o których pisałem (s. 16).
Planując Wahadło Foucalta, spędzałem każdy wieczór aż do zamknięcia obiektu, przechadzając się korytarzami Conservatoire Arts et Métiers, gdzie rozgrywa się wiele ważnych wydarzeń tej powieści. [...]. Kiedy przygotowywałem się do napisania Wyspy dnia poprzedniego, wyjechałem oczywiście na morza południowe, dokładnie tam, gdzie umieściłem akcję książki, by na własne oczy zobaczyć barwę wody i nieba o różnych porach dnia, a także kolory ryb i korali. Poza tym spędziłem parę lat na studiowaniu rysunków i modeli okrętów z tamtej epoki [...] (s. 17).
Jak widać, wkład pracy Umberto Eco włożony w napisanie powieści jest ogromny i nie do przecenienia. W Wyznaniach wiele jest przykładów potwierdzających, że musi on wiedzieć, o czym pisze. Czytając o jego zabiegach i trudach włożonych w pracę, byłam pod wielkim prażeniem, jednocześnie wstydząc się swojego lenistwa... 

W tej części Wyznań Eco pisze też o ograniczeniach, jakie musiał wprowadzać w swoich powieściach, oraz o podwójnym kodowaniu, czyli o grze toczonej z wyrobionym czytelnikiem, dla którego pozostawia w tekście ukryte ślady, nawiązania. A czyni to, jak pisze, z szacunku dla inteligencji czytelnika.

"Autor, teksy i interpretatorzy" to część odnosząca się do interpretacji dzieła literackiego. Eco omawia w niej sposoby interpretacji i jej znaczenie. Co prawda czytelnik ma prawo do swoich wniosków z lektury, to jednak zdaniem autora muszą one mieć podstawę w powieści. Nie można czegoś interpretować w jakiś sposób, bo tak nam się podoba, tekst musi dawać podstawy i skłaniać do określonej interpretacji. 

Eco przywołuje to nadinterpretacje dotyczące jego powieści. I tak na przykład Jelena Kostiukowicz, tłumaczka Imienia róży na język rosyjski, doszukiwała się wpływów książki Émile'a Henriota La rose de Bratislava, której pisarz nie znał, a także próbowała połączyć postać Hugona z Newcastle z Casanovą. Eco w interesujący i dokładny sposób wyjaśnia, dlaczego interpretacje Kostiukowicz nie są efektywne.

Szczególnie ciekaw jest część "Kilka uwag na temat postaci fikcyjnych".  Skupiając się głównie na tym, dlaczego czytelnik, dowiadując się, że Anna Karenina popełnia samobójstwo, się wzrusza, Eco  analizuje wpływ postaci literackich na rzeczywistość. Przywołuje "efekt Wertera", kiedy to po przeczytaniu powieści Goethego wielu młodych ludzi popełniało samobójstwa. A przecież mało kto targnie się na własne życie, dowiadując się, że jego przyjaciel został porzucony przez ukochaną. Dlaczego więc losy postaci fikcyjnych oddziałują na ludzi bardziej niż historie autentyczne? Dlaczego wielomilionowe śmierci nie powodują tego wzruszenia jak śmierć Anny Kareniny? Eco odpowiada na te pytania w sposób przejrzysty i przystępny, nie unikając naukowej terminologii.

Niezwykłe może wydać się stwierdzenie Eco, ze losy Anny Kareniny są pewniejsze od losów Adolfa Hitlera. A jednak, śmierć bohaterki powieści Tołstoja jest niepodważalna, a samobójstwo zbrodniarza nie może być bezwzględnie potwierdzone. 

Ostatnia część "Moje listy" to wyraz pasji Eco do katalogowania i wszelkich list. Autor pisze tu o listach, jakie sam sporządzał i sporządza oraz cytuje listy występujące między innymi w Ulissesie Jamesa Joyce'a czy Gargantui i Pantagruelu Rabelais'go, a także wiele innych. Jako swoisty rodzaj list Eco podaje litanie i inne modlitwy polegające na powtarzaniu określonych elementów.  Na koniec autor podaje przykłady list w mass mediach oraz najważniejszych z punktu widzenia wielu czytelników zbiory list, jakimi są katalogi książek - tu choćby o Sherlocku Holmesie. 

Wyznania młodego pisarza to pasjonująca opowieści o twórcy i tworzeniu. Nie jest to jednak poradnik podający łatwe sposoby i recepty na napisanie bestsellera. To raczej zbiór myśli i rozważań nad elementami procesu twórczego oraz jego efektów. To wreszcie napisana w niepozbawiony inteligentnego poczucia humoru zajmujący sposób praca popularnonaukowa. A na koniec wskazówka dla wszystkich piszących prace naukowe:
Każda książka naukowa musi być czymś w rodzaju kryminału - opowieści o poszukiwaniu tego czy innego świętego Graala (s. 11).
Moim osobistym marzeniem jest, żeby wzięli oni sobie tę radę do serca.