niedziela, 24 marca 2013

Udana rozgrywka Kaspra Bajona

„To nie było zwykłe morderstwo – raczej precyzyjny komunikat, ostrzeżenie wysłane światuˮ. Morderstwo genialnego szachisty Jakuba Kluga, którego znaleziono nad Tamizą z pogruchotanymi kośćmi, spaloną twarzą i spoglądającymi w niebo, wydłubanymi oczami, ułożonymi obok zwłok, wydaje się być zapowiedzią wciągającego kryminału. A że na murze ktoś, zapewne morderca, wyrysował krwią ofiary symbol żuka, można mieć nadzieję, że jakaś wielka tajemnica za tym się kryje. Niech was nie zwiodą wszelkie znaki zachęcające do zagłębienia się w arcyciekawy kryminał, którego rozwiązanie będzie wam spędzało sen z powiek. Co to, to nie. Bo i wybitny szachista, i morderstwo, i tajemniczy żuk to jedynie elementy prześwietnej gry literackie stworzonej przez Kaspra Bajona w niewielkiej rozmiarami, ale jakże bogatej treściowo i formalnie, powieści (czy aby?) Klug (Wielka Litera, Warszawa 2012).

Ale o czym to jest? Trudne to pytanie ze względu na mnogość wątków i form. Tytułowa postać genialnego szachisty, w którego istnienie wielu wątpiło, jest oczywiście kluczowa dla całej książki. Bez niej bowiem młody aktor nie wszedłby na drogę biografa, nie porzucił codzienności i nie udałby się w podróż do przeszłości, szukając rozwiązania, kim tak naprawdę był Jakub Klug (Kulig, Gluck, Klugmann, Klag, Kalg, Gluchi, Kubaklug, Kugl, Luca Cube, Jack Jacob Click, Krugg, James Cluge). Co nieci, a nawet całkiem sporo udało się narratorowi o nim dowiedzieć. A chociażby to, że nie dość, że był wybitnym szachistą, ba, prawie że mistrzem świata, to również planował napisać doktorat o obrazie Odpoczynek przy szachach, który krył w sobie zapowiedź wyniku spisku przeciwko Medyceuszom, kobieciarzem był niesłychanym, zostawiającym po sobie zrozpaczone kochanki, a także, a może przede wszystkim w kontekście tajemniczego morderstwa, miał związek z tajnym Stowarzyszeniem Skarabeusz. Stowarzyszenie to sięgało do dawnej heretyckiej sekty aurumistów, którzy Ducha Świętego wyobrażali sobie pod postacią skarabeusza właśnie, a wierząc, że za wszelkie zło świata odpowiada złoto, aby uchronić swych wyznawców przed wiecznym potępieniem, obierali im cenne błyskotki i gromadzili bogactwa. To naprawdę temat na wciągający kryminał z intrygującymi postaciami, tajnym stowarzyszeniem, sztuką i romansem w tle. 

Ale Kasper Bajon postanowił zabawić się z czytelnikiem i uciec od narzucąjącej się konwencji. A ja kocham takie postmodernistyczne zabawy i gry. Dlatego z radością wielką czytałam o tajnym stowarzyszeniu, poznawałam rozgrywki szachowe, historię wspomnianego obrazu, by za chwilę natknąć się na część „Sześć filmów, które warto obejrzeć w nadchodzącym tygodniuˮ i cieszyć się opisem-pastiszem tych właśnie filmów, kpiącym z popkultury. Dzięki wprowadzeniu mnogości barwnych postaci autor miał możliwość (i skutecznie ją wykorzystał) zabawy konwencjami. Sam, tworząc biografię, kpi z biografii sentymentalnych, z autorów, którzy budują rzeczywistość swoich autentycznych bohaterów na plotkach, domysłach, sentymentach. Jednocześnie, by urzeczywistnić swą opowieść, wzbogaca książkę w przypisy odsyłające do literatury rzekomo dotyczącej bohatera, tajnego stowarzyszenia i innych opisywanych faktów. Pisze o podróżach Kluga, pokazując nam różne miasta XIX-wiecznej Europy i Ameryki Północnej, by zaraz podać przepisy kulinarne na panna cotta con lamponi i wieprzowe szaszłyczki! Gubi i wybitnego szachistę i narratora biografa, by przyjrzeć się postaci urodzonej w Tomaszowie Mazowieckim aktorce Cou-cou, robiącej karierę w Stanach. Morfinistce, nimfomance, której romanse kojarzą się z historiami miłosnymi Marylin Monroe. A potem ucieka w świat sztuki i szuka tajemniczego pigmentu Starna, założyciela Pracowni Form Małych. Mamy tez i fragment niedokończonej powieści kryminalnej, z którą chętnie bym się zapoznała. Jak widać dzieje się tu niesłychanie wiele. I choć może dawać to wrażenie chaosu, to autor sprawnie się tego ustrzegł. Wątki, mimo wszystko, łączą się sprawnie i absolutnie nie miałam wrażenia przekombinowania. 

Kuzyn niejakiego Carabus klugi, symbolu Stowarzyszenia Skarabeusz
Bajon w Klugu zabawił się z mnogością form dostępnych popkulturze. Stworzył pastisze i kolaże. Nie uciekł też od gry z samym sobą, a raczej ze swoim narratorem. Kpiąc z wyszukanych form, barokowych opisów i aliteracji sam tworzy zdania typu „Przysłonięta szarą woalką chmur karminowa źrenica słońca chowała się właśnie za budynkami Buckingam Palace. [...] Żółty, przedwcześnie zmarły liść odpadł od gałęzi i z determinacją godną samobójcy zmierzał w stronę ziemiˮ. Rozkoszne potworki. Dlatego, jak tylko kochacie takie gry literackie, wszelkie zabawy formami i konwencjami, Klug musi do was trafić. Skrywa w sobie bowiem dużo więcej, niż udało mi się tu przemycić.