środa, 18 stycznia 2012

Moc wyobraźni według Wiesława Myśliwskiego

Wbrew dość powszechnym opiniom o wyższości literatury zagranicznej nad polską, zawsze uważałam, że oprócz marnych pisarzyn, jakich nie brakuje w żadnym kraju, Polska może się poszczycić naprawdę wybitnymi nazwiskami. A w prozie XX-wiecznej zdecydowanie wybija się mistrz słowa i człowiek kojarzony od lat  z nurtem chłopskim - Wiesław Myśliwski. Jego sylwetki nie trzeba prezentować, gdyż każdy choć trochę zorientowany literacko musiał spotkać się z tym nazwiskiem. Jego utwory budzą onieśmielenie, pewnie niejednego mogą przerazić objętością, ale każda z przeczytanych przeze mnie powieści Myśliwskiego to dzieło zasługujące na duże uznanie. Nie inaczej jest z Pałacem (Znak, Kraków 2010) - książką, która niestety kończy moja przygodę (na razie!) z prozą pisarza. Choć objętościowo znacznie krótsza od kolejnych -  Kamienia na kamieniu, Widnokręgu i Traktatu o łuskaniu fasoli, to językowo i znaczeniowo  rozbuchana, intensywna.

Pałac to niezwykła historia chłopa Jakuba, który w czasie wojny, trafia do opuszczonego przez państwa dworu. Początkowo nie ufnie i z lękiem przekracza jego próg i pokoje, by z każdą kolejną chwilą, z każdym krokiem coraz głębiej wkroczyć w nowy, znany mu jedynie z młodzieńczych, krótkich pobytów w nim świat. Zaglądając do pokojów, dotykając niezwykłych przedmiotów, pijąc pański alkohol i zasiadając w  jego fotelu, bohater ze zwykłego chłopa staje się hrabią. Sam tworzy swój świat, poszczególne sceny, przybierające kształt monologów, to kolejne wytwory jego wyobraźni.  Na próżno szukać w nich powiązania przyczynowo-skutkowanego, jakiejś jednej nadrzędnej historii. To po prostu skrawki, wyimki, wizje  z życia prowadzonego przez hrabiego. Dlatego mamy tu wspaniałe uczty przy suto zastawionym stole, bale i polowania, podczas których opowiadającemu towarzyszy wiele barwnych, aczkolwiek niemych postaci. Spotykamy go podczas rozmowy z sąsiadem, dyskusji na temat życia, Boga i moralności z biskupem. Jesteśmy świadkami jego oziębłych nocy z małżonką, namiętnych chwil spędzanych z chłopkami. Wyobraźnia Jakuba nie ma granic, a wykreowana przez niego postać zmienia się z każdą chwilą. Raz hrabia jest spokojny, łagodny, by w chwilę później zmienić się we wściekłego pana, każącego za najmniejsze przewinienie. Z czułego kochanka, w najdelikatniejszy sposób uwodzącego kobiety zmienia się w kierującego się seksualną żądzą, dla którego nie liczy się późniejszy los jego ofiar. W tej jednej postaci skrywa się cały zestaw charakterów, cały świat przemijającej arystokracji.

Wszystko to Myśliwski stworzył, rezygnując z tradycyjnej narracji i to właśnie historia-monolog decyduje o wielkości jego dzieła. Pozwalając działać pozbawionej barier fantazji chłopskiego bohatera, pisarz zdjął wszelkie ograniczenia z języka, który jak zawsze u niego jest po prostu piękny. Co prawda najlepiej się o tym przekonać, sięgając po prostu po Pałac, ale nie mogę sobie odmówić zacytowania jednego z najlepszych moim zdaniem, najbardziej zmysłowych fragmentów (zmysłowych i treściowo i językowo):
Ciało kobiety nie potrzebuje się bronić wobec ciebie, ono cię zniewala, ono z samej natury ma nad tobą przewagę. Z samego tego, że go musisz pożądać, boś skazany na pożądanie, bierze się jego wyniosłość wobec ciebie. Natomiast nagość jest bezbronna, jest nie od siebie, lecz od ciebie zależna. Jest ufnością wobec ciebie, niepewną zlęknioną ufnością. Jest stawaniem się kobiety w tobie, w twoich oczach, w twoim pożądaniu, bo nagość nie istnieje sama w sobie, istnieje tylko wobec ciebie. Ty dopiero obnażasz tę nagość w kobiecie. Jest ona jakby objawieniem się jakiegoś bólu, jakiejś tajemnicy jedynej, niepowtarzalnej, która się tobie z ufnością powierza, jest zdaniem się na twoją łaskę, na twoją wyrozumiałość, na twoje wzruszenie, na twoja z nią jedność. Czujesz się jej dopełnieniem. I to jest właśnie piękne, to jest ta prawdziwa rozkosz, jaką kobieta może cię obdarzyć. Lecz nie przypuszczacie, jak łatwo tę nagość w niej zranić. [...] W pięknej kobiecie jest coś, co mnie zawsze pokorą napawa, bez mała poczuciem winy wobec niej. Jest coś tak nieludzkiego, że kiedy patrzę, jak się rozbiera przede mną, żałuję, że jej przyjść kazałem. Chciałbym uciec od niej, chciałbym jej nie widzieć, nie znać. Zamiast drżeć od niej coraz goręcej, czuję, jak gasnę, jak się staję niepotrzebny wobec niej, dla niej, nie rozumiem wprost, czego ona ode mnie jeszcze chce, ta piękność, ta doskonałość, która jest samej sobie tylko godna, sama dla siebie stworzona, sama przed sobą przecież się rozbiera i dla siebie samej (ibidem, s. 154.).
To jest język, który kradnie serca i ciała, takim językiem się uwodzi...

Pałac podejmuje zawsze aktualny problem poszukiwania tożsamości, przekraczania granic, chęci osiągnięcia niemożliwego. A forma, jaką przybrała druga z powieści Wiesława Myśliwskiego (pierwsze wydanie - 1970 r.), świadczy o wielkości pisarza. Pozostaje mi więc zapoznanie się z dorobkiem dramatycznym i oczekiwanie na kolejne dzieło mistrza słowa.