
Młoda (choć zdaniem jej matki
już niemal stara panna!) Skeeter, która po skończeniu studiów wróciła do
rodzinnego domu w Jackson, postanowiła spełnić
swoje marzenia i zostać pisarką. Dzięki inspiracji i pomocy żydowskiej
redaktorki, która dała jej nadzieję na wydanie książki, postanowiła napisać
opowieść o życiu czarnoskórych służących pod dachem ich białych pań. W
przedsięwzięciu pomaga jej Aibileen - służąca, która mądrością, inteligencją i
dobrocią serca bije na głowę niejedną gospodynię, oraz pyskata, bezczelna i
uparta Minny, która choć nie umie trzymać języka za zębami, to za to gotuje
wyśmienicie. Mogłoby się wydawać, że napisanie książki nie stanowi problemu,
ale trzeba pamiętać, że w latach sześćdziesiątych XX wieku w Jackson
obowiązywała ścisła segregacja rasowa - czarni nie mogli korzystać z miejsc
przeznaczonych dla białych i odwrotnie, a każdy biały nawiązujący bliższe
stosunki z czarnoskórymi od razu był na świeczniku i traktowany był jako
niebezpieczny wywrotowiec. Dlatego inicjatywa Skeeter, Aibileen i Minny była
niezmiernie ryzykowna. Wszystkie trzy oraz inne służące biorące udział w przedsięwzięciu
ryzykowały nie tylko zdrowiem, ale nawet i życiem. Skeeter narażała się,
przyjeżdżając ukradkiem do dzielnicy czarnych, gdzie nie mogła być bezpieczna,
lecz także ryzykowała, gdyż jej przyjaciółka była jedną z najaktywniejszych
działaczek propagujących segregację i głosząca absurdalne hasła na temat
czarnych. Z kolei służące ryzykowały utratę pracy, wolności, bezpieczeństwa. Ale
chęć powiedzenia prawdy i pragnienie zmiany było silniejsze. Dlatego podjęły
się tej nie do końca pewnej sprawy.
Ale Służące to także opowieść po prostu o życiu na amerykańskim
południu w latach podboju kosmosu, działań na rzecz równouprawnienia,
wynalezienia pigułki antykoncepcyjnej i valium. Umożliwia to zmieniająca się
narracja, przedstawiana z perspektywy Aibileen, Molly i Skeeter (tylko w jednym
rozdziale występuje narracja w trzeciej osobie, co ma oczywiście swoje
fabularne uzasadnienie). Dzięki temu możemy poznać, codzienne życie każdej z
nich, ich przemyślenia, marzenia i wątpliwości. Aibileen zmaga się z utratą
syna, a także ze świadomością, że z
kolejnym piastowanym przez nią białym dzieckiem, które kocha
mocniej niż rodzona matka, będzie musiała się rozstać. Przechodzi także
wewnętrzną walkę i przemianę.
Molly, w wyniku sprytu
przyjaciółki, po trudach związanych z niesłusznym oskarżeniem jej o kradzież i
straszną sprawą z ciastem, dostaje pracę u tajemniczej kobiety, mieszkającej
poza miastem. I choć wiele w życiu już przeszła i pracowała u różnych pań, to w
tym domu ma do rozwikłania największą tajemnicę.
Z kolei Skeeter, nie dość, że
musi się zmagać z matką, która cały czas ubolewa nad samotnością córki oraz jej
wysokim wzrostem, to jeszcze ma na głowie Ligę Kobiet, przyjaciółki, od których
coraz bardziej się oddala. A i pojawia się także pewien mężczyzna. Jakże by
inaczej... Ale na szczęście dla czytelnika nic nie jest tak proste, jak się
może wydawać.
Służące czyta
się z wielką przyjemnością, ale też bez wielkich namiętności. Jasne, podjęta
przez autorkę tematyka jest trudna, a i historie bohaterek nie są lekkie,
jednak sposób, w jaki książka została napisana, nie pozwala na głębszą analizę.
I nawet nie wiem, czy powieść miała być wielkim, ambitnym dziełem. Chyba raczej
nie. I dobrze. Bo fakt, że Służące,
to bardzo dobre, lecz ciągle czytadło, daje dużo przyjemności z samego aktu
czytania. Zmienna perspektywa, tajemnice, niepewności oraz intrygujące postaci
to zdecydowane zalety powieści. I dobrze też, że autorka zrezygnowała z moralizowania i całkowicie oddała głos
bohaterkom. Polecam, szczególnie w upalne, duszne dni, co choć troszkę pozwoli
przybliżyć sobie panującą w książce atmosferę.
Sama nie wiem. Te wszystkie zachwyty nad filmem, nagle wszyscy czytają "Służące", odpycha mnie to. Zresztą jestem dość wrażliwa na punkcie jakichkolwiek przejawów rasizmu, także chyba zbyt ciężka to dla mnie tematyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam!
nagłe nastroje-mody-popularności czasem kierują moje drogi czytelnicze na nowe tory, jednak fundament moich upodobań jest stały i chyba tego będę się trzymać
UsuńZgodzę się z Twoją opinią, że nie jest ambitnym dziełem, ale daje dużo przyjemności z czytania. Ja od tej książki nie mogłam się oderwać i cieszę się, że udało mi się ją przeczytać najpierw, przed obejrzeniem filmu. Przy ostatnich stronach płakałam jak bóbr :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsza taka umiarkowanie pochlebna opinia, jaką czytam. Wszyscy zachwycają się niesamowicie i jakoś nie spotkałam się jeszcze ze stwierdzeniem, że to czytadło :) Ja zamierzam sprawdzić o co tyle szumu, ale dopiero za jakiś czas, jak odpocznę od blogowych recenzji.
OdpowiedzUsuńOwszem, książkę czyta się przyjemnie, ale nie mogę się zgodzić, że jest to "czytadło". Czytałam wiele czytadeł, które nie pozostały mi w pamięci, książek, które nie podejmują żadnych istotnych tematów, poza życiowymi perypetiami bohaterki. "Służące" na pewno nie należą do tego typu lektur - to wartościowa literatura.
OdpowiedzUsuńmam wielką ochotę zobaczyć film, ale powstrzymuję się póki nie dopadnę książki. słyszałam na jej temat już tyle pochwał, że nie mogę przepuści okazji do jej poznana.
OdpowiedzUsuńJuż dawno miałam ochotę ją przeczytać ;) Po Twojej recenzji nie wiem jak wytrzymam bez niej chociaż jeden dzień... ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga - jest całkiem nowy, więc będę wdzięczna za każdy komentarz oraz wskazówkę ;)
http://papierowa-laka.blogspot.com/
~Carie, rasizm, oczywiście, występuje w książce, ale nie jest przedstawiony w sposób nachalny, a sposób narracji sprawia, że mimo tematyki całość czyta się lekko.
OdpowiedzUsuń~Domi, Książkozaur, Joly_fh - odpowiadam grupowo, bo komentarze dotyczą mojej oceny książki jako czytadła. To, że książka jest czytadłem (moim zdaniem "Służące" jak najbardziej nim są) nie znaczy, że nie porusza ambitnych, trudnych tematów. Tylko, że nie ma tu odkrywczych stwierdzeń, nowatorstwa, czy to w treści, czy w warstwie językowej. Ta książka nie ma za zadanie zmienić świat, wpłynąć w znaczny sposób na odbiorcę. Jej głównym celem, mimo tematyki, jest danie przyjemności z czytania i to się autorce udało. A samo określenie "czytadło" nie musi być przecież pejoratywne i pozbawiać książki jej dobrych cech.
Domi, a jak film wypada na tle książki?
Książkozaur, czekam na Twoją opinię :)
~Varia, polecam i czekam na opinię.
~Łaciata, cieszę się, że zachęciłam do lektury. I to aż tak bardzo. Dzięki wielkie za to stwierdzenie. Na bloga oczywiście zajrzę.
Pozdrawiam :)
Hej, ja mam pytanie małe. Czy byłabyś zainteresowana umieszczeniem w Katalogu Czytelniczym? Wystarczy tylko, że dodasz Katalog do linków i napiszesz w komentarzu bądź w mailu, żebym wpisała na listę Twojego bloga. :) Oczywiście, do niczego nie zmuszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)