niedziela, 1 maja 2011

Bejt din przy Krochmalnej

Issac Bashevis Singer to chyba jeden z najbardziej znanych żydowskich pisarzy polskiego pochodzenia. Muszę się jednak przyznać, że mimo wiedzy kto zacz, do tej pory udało mi się przeczytać jedynie Sztukmistrza z Lublina (bardzo dobra książka). Oczywiście zamierzałam sięgnąć po więcej, ale z moimi  planami bywa najczęściej tak, że  pojawia się coś, co je burzy. Ale w końcu udało mi się sięgnąć po Urząd mojego ojca.

Książka, o której piszę, to zbiór esejów jakie Singer publikował w "Jewish Daily Forward" pod pseudonimem Izaak Warszawski.  Autor wspominał w nich dzieciństwo, które po przeprowadzce z Radzymina spędził w Warszawie. Jego ojciec był pokątnym chasydzkim  rabinem (nie uzyskał zezwolenia władz rosyjskich, gdyż odmówił złożenia egzaminu po rosyjsku), do którego okoliczni żydzi udawali się po porady oraz na sąd rabinacki. Podejmował on decyzje najróżniejszej wagi. Oceniał czy dana potrawa jest koszerna, ogłaszał rozwody, zezwalał (lub nie) na zerwanie zaręczyn. Udzielał również porad z prawa żydowskiego, przewodził modlitwom i chętnie dyskutował o zagadnieniach religijnych. Ojciec Singera cenił sobie mądrość i wiedzę, sam pisał komentarze do praw i marzył o wydaniu religijnej książki, co stanowiłoby umiłowania Boga.

Matka Singera, rebecin i córka bardzo znanego rabina, była bardzo inteligentną kobietą, obeznaną w świętych księgach, która uwielbiała długie dyskusje, zwłaszcza filozoficzne, które toczyła ze starszym, buntującym się przeciw obyczajom, synem. Jednocześnie wspierała męża, czasami udzielała porad kobietom i pomagała.

Singer skupił się  w tekstach głównie na różnych problemach z jakimi żydzi przychodzili do jego ojca. Spotkać można było narzeczeństwo, które zostaje unieważnione z powodu chciwości ojca panny, młodego męża, pragnącego rozwieść się z zołzowatą żoną, starszego ubogiego mężczyznę, który udał się do rabina po radę, czy może spać w łóżku ze zmarłą żoną, gdyby bowiem zostawił jej ciało na podłodze, szczury z pewnością by je zbeszcześciły. Do sądu rabinackiego przychodzili różni ludzie - bogaci i
biedni, uczciwi i oszuści, a nawet zorganizowani bandyci, a rabin musiał szukać rozwiązań ich problemów.

Pojawiły się tu różnorodne portrety - od bardzo religijnych żydów, aż bo odwracających sie od tradycji artystów, do których przystał starszy brat Singera, a także gojów.
 W esejach Singer nie pominął oczywiście I wojny światowej. Nie raz wspominał o wielkim głodzie i niemal fizycznych cierpieniach, gdy jego rodzina żywiła się zmarzniętymi ziemniakami, a z korytarza dochodził ich zapach świeżego pieczywa. Pisał o dezercji jego brata i o tym, jak musiał się on ukrywać.
Ale, mimo wszystko, wojna stała się dla Singera źródłem przyjemności i spełnieniem jego marzeń. Gdy zaczęto wydawać wizy, mógł wraz z matką i młodszym bratem przeprowadzić się do rodzinnych stron kobiety, do Biłgoraju.
Wyprawa stanowiła dla Singera niesamowitą przygodę. Zyskał nie tylko rodzinę, ale także nowych przyjaciół, dla których stał się nawet swego rodzaju mentorem. W Biłgoraju zaczytywał się w literaturze rosyjskiej i pogłębiał pasje, które rozbudziła w nim wcześniejsza lektura Zbrodni i kary. Tu również zmianom ulegał jego światopogląd, naruszony już przez hasła głoszone przez starszego brata. Tu wreszcie zaczął interesować się dziewczętami.
Teksty zamieszczone w Urzędzie moje ojca opisywane są jakby z dwóch perspektyw - z perspektywy młodego chłopca i dorosłego już pisarza. Pisarskie i życiowe doświadczenia Singera pozwoliły mu na skonstruowanie interesujących tekstów, a jednocześnie nie brak w nich ciekawości, fascynacji światem, Bogiem, ludźmi dziecka. Język, mimo że już ukształtowany i dojrzały, wciąż pozostaje językiem młodego chłopca. Jego spostrzeżenia, rozmyślania, wnioski nie są pozbawione dziecięcej niewinności i naiwności, są szczere dziecięcą szczerością, nie można jednak nazwać ich infantylnymi.

Eseje Singera poświęcone jego dzieciństwu na Krochmalnej stanowią ciekawy obraz żydowskiego społeczeństwa z początków XX w. Przypominają kulturę i tradycję, które niestety w niedługim czasie zostały wymordowane wraz z kultywującymi je ludźmi w obozach zagłady. Świadomość tego, że Singer pisze o nieistniejącym już świecie, cały czas mi towarzyszyła i nękała. Mimo to lektura tej książki to wielka przyjemność, nie tylko dla tych, którzy znają kulturę i zwyczaje żydowskie, ale także dla tych, którzy chcą je dopiero poznawać lub po prostu szukają odskoczni od codzienności.

2 komentarze:

  1. Za to mi udało się przeczytać Rodzinę Muszkatów, a Sztukmistrza jakoś nie. Choć takie wspomnienia z Warszawy też bym chętnie przeczytała, może jak już skończę z Tołstojem
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. śmietanka, uważam, że naprawdę warto, więc jak już skończysz z Tołstojem... :)

    OdpowiedzUsuń