Książek o niewolnictwie
i walce z nim, abolicjonistach jest w ostatnim czasie coraz więcej i bardzo
dobrze. Ja zagłębianie się w tę tematykę zaczęłam dość przewrotnie od rewelacyjnej
książki Jamesa McBride’a Ptak dobrego
Boga (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2016). Przewrotnie, bo w wielokrotnie
nagradzanej powieści McBride (zdobyła m.in. National Book Award 2013)
dramatyczną historię ruchu abolicjonistycznego, a w zasadzie bohatera tego
ruchu Johna Browna, przedstawia z przymrużeniem oka, z perspektywy Cybulki –
czarnoskórego chłopca, który wzięty za dziewczynkę, żeby ratować swój tyłek,
musi poddać się swojej nowej roli na kilka ładnych lat. Przypadek sprawił, że
chcąc nie chcąc, trafił do grupy Browna walczącej z niewolnictwem i… tu zaczyna
się cała zabawa.
Choć tak naprawdę
zabawa zaczyna się dla czytelnika. Biedny Cybulka, który wcale nie chciał, żeby
ktoś siłą zmieniał jego życie, zostaje wciągnięty w krwawe walki między
zwolennikami i przeciwnikami niewolnictwa. Jest świadkiem mniej i bardziej bezsensownych
śmierci, głoduje, tuła się z grupą Browna, próby ucieczki jakoś nie odnoszą
skutku. Bierze udział w spotkaniach agitacyjnych na rzecz abolicjonistów, na
pewien czas ląduje w burdelu, zakochuje się, a jego czyny niejednokrotnie
doprowadzają do tragedii. Co najgorsze, nie może zrezygnować ze swojej nowej
tożsamości i zrzucić kiecki – musi pozostać Cybulką, co bardzo komplikuje mu
życie.
Cybulka jest o tyle
ważną postacią powieści, że jest jej narratorem, a przez to język, jakim
książka została napisana, jest językiem właśnie Cybulki, do czego jeszcze
wrócę. Głównym bohaterem powieści jest zaś John Brown – jedna z najważniejszych
postaci ruchu abolicjonistycznego, zaciekły wróg niewolnictwa, którego
egzekucja w pośredni sposób przyczyniła się do wybuchu wojny secesyjnej. Na
wieść o skazaniu go na śmierć Cyprian Kamil Norwid napisał wiersz Do obywatela Johna Browna (1859 rok).
Postać więc niezwykła, bohater dla wielu, a w książce? Niepiśmienny, zdewociały
wariat, na każdym kroku sięgający po nieistniejące cytaty z Biblii (jakie to
jest dobre!). Oddany sprawie do granic, a jednocześnie bardzo naiwny. Walczący
o prawa niewolników, nawet tam, gdzie sami niewolnicy niekoniecznie sobie tego
życzyli. Jest niezwykle honorowy, choć jego kodeks może budzić pewne
wątpliwości. Traci członków rodziny i swojej grupy, czy to w wyniku śmierci,
czy po prostu ich rezygnacji ze sprawy. Szczęście i szansę dla sprawy upatruje
właśnie w Cybulce, której (któremu) ofiarowuje pióro ptaka dobrego Boga.
Ptak
dobrego Boga to idealny materiał na sfilmowaną komedię
slapstickową. Analfabeci udający, że umieją czytać i pisać, chłopiec przebrany
za dziewczynkę, sceny w burdelu, niebezpieczne przygody, szaleni bohaterowie, brutalność
i przemoc, abolicjonista Douglass (kolejna postać prawdziwa) z dwiema żonami –
białą i czarną, a całość wspaniale przerysowana. To także romans awanturniczy,
powieść łotrzykowska rozgrywająca się w stanie Kansas. Cybulka tak pięknie uosabia
bohatera tego gatunku. Szelma, cwaniaczek, co chwila wpada w nowe tarapaty, i
co chwila z nich wychodzi niemal bez szwanku. Przeżywa niezwykłe przygody,
trafia w sam środek wielce istotnych wydarzeń. Zdaję sobie sprawę, że piszę o tym
dość ogólnikowo, ale to naprawdę trzeba samemu przeczytać i doświadczyć.
Wspomniałam o języku. I
to jest kolejna ogromna zaleta tej powieści. Książka napisana jest łamaną
angielszczyzną Cybulki, który nie umie pisać, nie umie czytać, ale ma dobre
ucho, w które wpadają różne ciekawe zwroty, określenia, związki frazeologiczne.
Problem w tym, że nie bardzo umie je zastosować, co również przyczynia się do
komizmu powieści. W tym miejscu szczególne gratulacje należą się tłumaczowi – Maciejowi
Świerkockiemu – który idealnie poradził sobie z tym, jak mogę sobie wyobrazić,
dość nieprzetłumaczalnym językiem. Odnalazł w polszczyźnie odpowiednie miejsce
dla tej pokręconej angielszczyzny byłego niewolnika i zrobił to w sposób
przezabawny. Jedna mała uwaga – przez kilka pierwszych stron język sprawiał mi
kłopot ze względu na liczne błędy ortograficzne, co było ciężkie do
przełknięcia dla pani redaktor ;). Poważnie obawiałam się, czy dam radę, ale powiem
wam, że wpadłam i przepadłam całkowicie, jest rewelacyjnie.
Ptak
dobrego Boga jest książką wręcz wyśmienitą. Sposób,
w jaki James McBride portretuje jedną z najważniejszych postaci Stanów
Zjednoczonych – Johna Browna – to wzór do naśladowania. Naprawdę. Bo choć jest
to portret prześmiewczy, wskazujący liczne ułomności, wady, jednocześnie Browna
uczłowiecza, przybliża zwykłym śmiertelnikom. Jeśli stawiać pomniki, to takie.
Bardzo mi odpowiada traktowanie poważnych tematów z takim poczuciem humoru, bo
nie jest to lekceważenie, umniejszanie ważności, nie jest to na pewno
obrazoburcze, a nie ma bezmyślnego wynoszenia na piedestały i malowania laurek.
Lekcja historii i świetna zabawa w jednym? Proszę taką o Polsce i jej
bohaterach. A książkę oczywiście bardzo polecam jako kawał świetnej literatury,
eksperymentu językowego i dla wielkiej przyjemności płynącej z czytania.
Z podobnego powodu (zamierzone błędy ortograficzne), nasza koleżanka z DKK (polonistka), zrezygnowała z klubowej lektury "Rzymianami bendąc" :) Ale ja się nie boję (lata doświadczeń z internetowymi tekstami) i po książkę z chęcią sięgnę, bo Twój tekst brzmi jak zachęta :)
OdpowiedzUsuńHaha, ja miałam ochotę złapać za długopis i poprawiać, ale na szczęście szybko mi przeszło. Bardzo się cieszę, że tekst Cię zachęcił, to książka, którą naprawdę warto czytać, a wydaje mi się, że było o niej bardzo cicho, a na pewno za cicho.
Usuń