piątek, 2 marca 2018

O obywatelu Johnie Brownie - James McBride, "Ptak dobrego Boga"

Książek o niewolnictwie i walce z nim, abolicjonistach jest w ostatnim czasie coraz więcej i bardzo dobrze. Ja zagłębianie się w tę tematykę zaczęłam dość przewrotnie od rewelacyjnej książki Jamesa McBride’a Ptak dobrego Boga (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2016). Przewrotnie, bo w wielokrotnie nagradzanej powieści McBride (zdobyła m.in. National Book Award 2013) dramatyczną historię ruchu abolicjonistycznego, a w zasadzie bohatera tego ruchu Johna Browna, przedstawia z przymrużeniem oka, z perspektywy Cybulki – czarnoskórego chłopca, który wzięty za dziewczynkę, żeby ratować swój tyłek, musi poddać się swojej nowej roli na kilka ładnych lat. Przypadek sprawił, że chcąc nie chcąc, trafił do grupy Browna walczącej z niewolnictwem i… tu zaczyna się cała zabawa.

Choć tak naprawdę zabawa zaczyna się dla czytelnika. Biedny Cybulka, który wcale nie chciał, żeby ktoś siłą zmieniał jego życie, zostaje wciągnięty w krwawe walki między zwolennikami i przeciwnikami niewolnictwa. Jest świadkiem mniej i bardziej bezsensownych śmierci, głoduje, tuła się z grupą Browna, próby ucieczki jakoś nie odnoszą skutku. Bierze udział w spotkaniach agitacyjnych na rzecz abolicjonistów, na pewien czas ląduje w burdelu, zakochuje się, a jego czyny niejednokrotnie doprowadzają do tragedii. Co najgorsze, nie może zrezygnować ze swojej nowej tożsamości i zrzucić kiecki – musi pozostać Cybulką, co bardzo komplikuje mu życie.

Cybulka jest o tyle ważną postacią powieści, że jest jej narratorem, a przez to język, jakim książka została napisana, jest językiem właśnie Cybulki, do czego jeszcze wrócę. Głównym bohaterem powieści jest zaś John Brown – jedna z najważniejszych postaci ruchu abolicjonistycznego, zaciekły wróg niewolnictwa, którego egzekucja w pośredni sposób przyczyniła się do wybuchu wojny secesyjnej. Na wieść o skazaniu go na śmierć Cyprian Kamil Norwid napisał wiersz Do obywatela Johna Browna (1859 rok). Postać więc niezwykła, bohater dla wielu, a w książce? Niepiśmienny, zdewociały wariat, na każdym kroku sięgający po nieistniejące cytaty z Biblii (jakie to jest dobre!). Oddany sprawie do granic, a jednocześnie bardzo naiwny. Walczący o prawa niewolników, nawet tam, gdzie sami niewolnicy niekoniecznie sobie tego życzyli. Jest niezwykle honorowy, choć jego kodeks może budzić pewne wątpliwości. Traci członków rodziny i swojej grupy, czy to w wyniku śmierci, czy po prostu ich rezygnacji ze sprawy. Szczęście i szansę dla sprawy upatruje właśnie w Cybulce, której (któremu) ofiarowuje pióro ptaka dobrego Boga.

Ptak dobrego Boga to idealny materiał na sfilmowaną komedię slapstickową. Analfabeci udający, że umieją czytać i pisać, chłopiec przebrany za dziewczynkę, sceny w burdelu, niebezpieczne przygody, szaleni bohaterowie, brutalność i przemoc, abolicjonista Douglass (kolejna postać prawdziwa) z dwiema żonami – białą i czarną, a całość wspaniale przerysowana. To także romans awanturniczy, powieść łotrzykowska rozgrywająca się w stanie Kansas. Cybulka tak pięknie uosabia bohatera tego gatunku. Szelma, cwaniaczek, co chwila wpada w nowe tarapaty, i co chwila z nich wychodzi niemal bez szwanku. Przeżywa niezwykłe przygody, trafia w sam środek wielce istotnych wydarzeń. Zdaję sobie sprawę, że piszę o tym dość ogólnikowo, ale to naprawdę trzeba samemu przeczytać i doświadczyć.

Wspomniałam o języku. I to jest kolejna ogromna zaleta tej powieści. Książka napisana jest łamaną angielszczyzną Cybulki, który nie umie pisać, nie umie czytać, ale ma dobre ucho, w które wpadają różne ciekawe zwroty, określenia, związki frazeologiczne. Problem w tym, że nie bardzo umie je zastosować, co również przyczynia się do komizmu powieści. W tym miejscu szczególne gratulacje należą się tłumaczowi – Maciejowi Świerkockiemu – który idealnie poradził sobie z tym, jak mogę sobie wyobrazić, dość nieprzetłumaczalnym językiem. Odnalazł w polszczyźnie odpowiednie miejsce dla tej pokręconej angielszczyzny byłego niewolnika i zrobił to w sposób przezabawny. Jedna mała uwaga – przez kilka pierwszych stron język sprawiał mi kłopot ze względu na liczne błędy ortograficzne, co było ciężkie do przełknięcia dla pani redaktor ;). Poważnie obawiałam się, czy dam radę, ale powiem wam, że wpadłam i przepadłam całkowicie, jest rewelacyjnie.

Ptak dobrego Boga jest książką wręcz wyśmienitą. Sposób, w jaki James McBride portretuje jedną z najważniejszych postaci Stanów Zjednoczonych – Johna Browna – to wzór do naśladowania. Naprawdę. Bo choć jest to portret prześmiewczy, wskazujący liczne ułomności, wady, jednocześnie Browna uczłowiecza, przybliża zwykłym śmiertelnikom. Jeśli stawiać pomniki, to takie. Bardzo mi odpowiada traktowanie poważnych tematów z takim poczuciem humoru, bo nie jest to lekceważenie, umniejszanie ważności, nie jest to na pewno obrazoburcze, a nie ma bezmyślnego wynoszenia na piedestały i malowania laurek. Lekcja historii i świetna zabawa w jednym? Proszę taką o Polsce i jej bohaterach. A książkę oczywiście bardzo polecam jako kawał świetnej literatury, eksperymentu językowego i dla wielkiej przyjemności płynącej z czytania.

2 komentarze:

  1. Z podobnego powodu (zamierzone błędy ortograficzne), nasza koleżanka z DKK (polonistka), zrezygnowała z klubowej lektury "Rzymianami bendąc" :) Ale ja się nie boję (lata doświadczeń z internetowymi tekstami) i po książkę z chęcią sięgnę, bo Twój tekst brzmi jak zachęta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja miałam ochotę złapać za długopis i poprawiać, ale na szczęście szybko mi przeszło. Bardzo się cieszę, że tekst Cię zachęcił, to książka, którą naprawdę warto czytać, a wydaje mi się, że było o niej bardzo cicho, a na pewno za cicho.

      Usuń