Literatura afrykańska
nie jest moją mocną stroną. Nie są to tereny, w które się zapuszczałam, a jeśli
już to sięgałam przede wszystkim po pisarzy południowoafrykańskich, takich jak
J. M. Coetzee, którego mocno cenię (i którego prawidłową wymowę nazwiska poznałam
w zeszłotygodniowym "Tygodniku Kulturalnym";)). Zapewne dlatego, że
choć to oczywiście i tak obca rzeczywistość, to jednak zdecydowanie bliższa
europejskiej. Ale ponieważ nie odcinam się od żadnej literatury (jeśli chodzi o
jej pochodzenie), to chętnie sięgnęłam po Pensjonat
Miramar Nadżiba Mahfuza (Smak Słowa, Sopot 2012), którego akcja rozgrywa
się w Aleksandrii.
W tytułowym pensjonacie
prowadzonym przez Greczynkę, która po rewolucji Naserowskiej nie opuściła wraz
ze swoimi rodakami Aleksandrii, ale czując się mocno zakorzenioną w Egipcie
postanowiła tu zostać. Nie można się zresztą dziwić, że czuła się związana
także z samym pensjonatem, prowadziłam go bowiem jeszcze przed II wojną
światową. Gościła w nim wtedy klientów najwyższej klasy, równie bogatych, co
utytułowanych. Z czasem miejsce traciło na wartości i w chwili rozgrywania się
akcji powieści mieszkali w nim głównie studenci, turyści i znajomi Miramar.
Sama kobieta początkowo budzi sympatię,
ale jej poglądy i zachowanie burzą ten wizerunek. Nie da się ukryć, że to
postaci zamieszkujące pensjonat stanowią jądro opowieści Mahfuza. Zresztą
wydarzenia opisane zostały z perspektywy czterech z nich. Pierwszym i ostatnim
narratorem jest Amir Wadżi, emerytowany dziennikarz, dawny przyjaciel Miramar
(ale nigdy kochanek!). To człowiek, który wiele doświadczył, wiele widział i to
on jest przedstawicielem pokoleniowej mądrości oraz życzliwości na świata. Ma
za sobą lata buntu i teraz może ze spokojem przypatrywać się rzeczywistości.
Kolejną osobą, z której punktu widzenia poznajemy wydarzenia jest młody
arystokrata Husni Allam, którego głównym celem jest korzystanie z życia i
wszelkich przyjemności, jakie ono oferuje. Do codzienności należy seks z
przypadkowo poznanymi kobietami, wizyty w burdelach i alkohol. Nie brzmi
zachęcająco, ale przynajmniej jest szczery, jeśli Mansur Bahi, młody komunista,
który dzięki niechcianej pomocy brata ubeka uniknął aresztowania i musi zmagać
się z oskarżeniami o zdradę, rzucaną mu przez dawnych przyjaciół. To także
jedna z najsmutniejszych postaci. I wreszcie Sirhan al-Buhajri, typowy
karierowicz, który chce skorzystać na rewolucji, wbrew pozorom dbający tylko o
siebie i budzący we mnie silna odrazę. W pensjonacie pojawił się także Tulba
Marzuk (były kochanek!), który stracił majątek w wyniku rewolucji i zostawał
pod policyjnym nadzorem. Motorem całej akcji jest, jakżeby inaczej, młoda
dziewczyna, Zuhra, która pojawiła się w pensjonacie, uciekając ze wsi, po tym,
jak dziadek chciał ją wydać za starca. Nie trudno się domyślić, że jej obecność
wywoła niemałe zamieszanie, wiążące się z historią miłosną. Nie jest to jednak uległe
i trzpiotowate dziewczę. Swoją siłę Zuhra udowodniła, nie tylko nie godząc się
na wymuszone małżeństwo. To młoda kobieta mająca marzenia i świadomie dążąca do
ich realizacji.
Nadżib Mahfuz |
Wydarzenia opisane w
książce to historia Egiptu z lat pięćdziesiątych XX w., dotycząca przede
wszystkim rozterek i sytuacji politycznej po rewolucji Naserowskiej. Co
najważniejsze, nie jest to obraz jednowymiarowy. Dzięki zgromadzeniu w jednym
miejscu – pensjonacie, przedstawicieli różnych grup społecznych, Mahfuz zdołał
pokazać odczucia i poglądy całego egipskiego społeczeństwa. A jest to oczywiście kolorowa mieszanka. Od
tych, który przeżyli niejedno, doświadczonych przez różne przewroty, po tych
żyjących nadzieją na zmiany. A wśród nich oczywiście Ci, którzy żyją dniem
dzisiejszym, mniej lub bardziej dbając o innych. Pensjonat Miramar to także spojrzenie na sytuację polityczną
tamtych czasów. Przybliżenie problemów, z jakimi borykało się (i
niejednokrotnie nadal boryka) egipskie społeczeństwo. Co najważniejsze, mimo że
opisywane wydarzenia się raczej obce dla czytelnika niezaznajomionego z
tematem, to całość daje wrażenie klarowności. Mahfuz konstruuje zdania z
prostotą, nie zamęcza faktami, a jednocześnie tworzy barwną całość. Choć nie da
się nie odgadnąć, których swoich bohaterów ceni, a których odrzuca, to nie na
szczęście nie uderza w ton moralizatorski, pozwalając tej wielogłosowości mówić
za siebie. Pojawiająca się w utworze kryminalna intryga nie dominuje nad
całością, tocząc się spokojnie i pozwalając na ujawnienie w odpowiednim
momencie. Spokój to zresztą, mimo wydarzeń, które do spokojnych z pewnością nie
należą, odpowiednie słowo na określenie sposobu, w jaki autor opowiedział swoją
historię.
Książka jest godna
polecenia z co najmniej kilku powodów. Przedstawienie porewolucyjnej
Aleksandrii i przybliżenie czytelnikowi tamtejszych wydarzeń, prezentacja
ciekawych i różnorodnych charakterów, społeczeństwa, a przede wszystkim
przyjemność czytania to tylko niektóre z nich.
Jeżeli chciałabyś bardziej 'głębiej' wejść a literaturę afrykańską (tę bardziej z Czarnej Afryki), to polecam autorkę nigeryjską - Chimamandę Ngozi Adichie.
OdpowiedzUsuńKingo, bardzo dziękuję za polecenie. Jak tylko będę miała okazję, na pewno spróbuję :)
OdpowiedzUsuńDr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp ( +2348104102662 ). I rozwiąż swój problem jak ja.
OdpowiedzUsuń