
Wbrew temu, co można by sądzić, Małgorzata nie jest biedną
staruszką zaniedbywaną przez rodzinę. Wręcz przeciwnie, jej bliscy bardzo by
chcieli ją u siebie gościć na co dzień i od święta, ale cóż, z upartą starszą
panią się nie wygra. Odkąd zmarł jej mąż, największa miłość od sześćdziesięciu
lat (Boże, czy coś tak pięknego, spotka kiedyś człowieka?), a potem najbliższa
przyjaciółka, sąsiadki, Małgorzata zaczęła bać się o siebie. Na zewnątrz bowiem
czyha wiele niebezpieczeństw, może ją potrącić szalony kierowca, rabuś okraść,
a nawet zadźgać nożem. W domu też trzeba uważać, żeby się nie poślizgnąć, bo
nie wiadomo po jakim czasie ktoś by ją odnalazł, na pewno zmarła by z głodu, bo sama nie dałaby rady się
podnieść, dlatego zdecydowała się na okropnie szurające buty antypoślizgowe.
A sposób Małgorzaty na święta? Jedzenie oczywiście z
cateringu, fotel, z którym się prawie zespoliła (co świetnie oddaje jedna z
ilustracji), telewizor i zakreślone wcześniej w programie telewizyjnym filmy. I
ta Wigilia, i Boże Narodzenie miały tak wyglądać. Starsza pani naszykowała
posiłek, umościła się w swym fotelu, włączyła telewizor i… nagle usłyszała
dzwonek do drzwi. Któż to mógł być o tej porze? W jej wieku to już zapewne
tylko Śmierć, przed którą tak bardzo chciała uciec. Poszła jednak sprawdzić i
okazało się, że pod drzwiami stoi mężczyzna. Oczywiście Małgorzata wahała się,
czy otworzyć, bo za pewne to bandyta lub morderca, uchyliła jednak drzwi i
okazało się, że chciał tylko zadzwonić po pomoc drogową, bo zepsuł mu się
samochód. Kobieta podała mu słuchawkę przez drzwi, a po skończonej rozmowie
udała się z powrotem na swój fotel. Usłyszawszy jednak śmiechy, zaciekawiona wyjrzała
przez okno i zobaczyła, jak rodzina w zepsutym samochodzie wymienia się
prezentami i raduje świątecznym czasem. Po jakimś czasie znów usłyszała dzwonek
do drzwi; tym razem stały pod nimi matka z córeczką, dziewczynka musiała
skorzystać z toalety. Wyobraziwszy sobie, że to podstęp, że to na pewno
rodzinna szajka, oczami wyobraźni widząc już nagłówki dotyczące napadu i jej
śmierci, przemogła się i wpuściła je do środka. Oczywiście nic złego się nie
stało, mama dziewczynki pochwaliła dom Małgorzaty, a po wszystkim razem z córką
wróciła do samochodu. Małgorzata wróciła przed telewizor, ale nie mogła skupić
się na filmie. Nie mogła przestać myśleć o rodzinie spędzającej Wigilię w
samochodzie. W końcu postanowiła coś dla nich zrobić, ubrała się i wyszła przed
dom [!] z poczęstunkiem. Samochodu już jednak nie było. I to już prawie koniec
historii, czyli nic wielkiego, o co tyle hałasu, cóż takiego jest w tej książeczce?
Starsza pani ubrała się i wyszła przed dom. Tylko tyle. A jednak aż tyle. To
pozornie bowiem nic nie znaczące wyjście z domu, tak naprawdę okazało się
wyjściem Małgorzaty do życia. Kobieta, która tak bardzo starała się uciec
śmierci, jednocześnie zamknęła się na życie. I dopiero te kilka małych kroków
uświadomiło jej, co traciła, że na zewnątrz nie czyha na nią więcej
niebezpieczeństw niż na innych, że nie wolno zamykać się na innych i uciekać
przed światem, bo życie w zamknięciu, to nie życie, to wegetacja. I dlatego
uważam, że to wspaniała książka przed Nowym Rokiem, bo w bardzo prosty sposób
motywuje do zrobienia pierwszego kroku, do otwarcia drzwi na życie. Mnie
zmotywowała.
Muszę jeszcze koniecznie wspomnieć o graficznej stronie
książki, bo to w zasadzie bardzo wymowne i piękne ilustracje Pascala Blancheta (nagrodzone
BolognaRagazzi 2014, jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień w dziedzinie
ilustracji) w niej „opowiadają”. Krótkich zdań pojawia się tu tak naprawdę nie
wiele. Stanowią one jedynie dopowiedzenie do tego, co tak subtelnie, a
jednocześnie z dużym poczuciem humoru pokazane zostało w formie graficznej.
Wigilia
Małgorzaty jest niby książką dla dzieci. Piszę niby, bo sądzę, że choć
tym troszkę starszym dzieciom opowieść z pewnością się spodoba, to jednak
dopiero dorośli są w stanie odkryć urok tkwiący przede wszystkim właśnie w
ilustracjach. I to przede wszystkim dorośli mają tendencję do uciekania przed
życiem, a dzięki tej opowieści może znajdą do niego powrotną drogę.
Na zachętę dla fetyszystów – książka pachnie nieziemsko.