sobota, 11 lutego 2012

Bolesna proza Pera Pettersona

Z Perem Pettersonem zetknęłam się przypadkiem kilka lat temu, sięgając po jego powieść Kradnąc konie (W.A.B., Warszawa 2008). Swym pozornie obojętnym, chłodnym sposobem ukazywania rzeczywistości i surowością języka przykuł moją uwagę i na długo nie pozwolił zapomnieć o przeczytanej historii. Podobnie jest z wydaną u nas niedawno, a chronologicznie wcześniejszą powieścią Pettersona – Na Syberię (W.A.B., Warszawa 2011).

Narratorką powieści, a jednocześnie bohaterką jest bezimienna, sześćdziesięcioletnia kobieta, która wspomina, opowiada historię swojego dzieciństwa i młodości. Jej losy były i są nierozerwalnie związane ze starszym od niej bratem Jasperem, który był jej największą miłością, do którego była bezgranicznie przywiązana i oddana. Z wzajemnością – rodzeństwo łączyło niezwykle silne uczucie, dające im ciepło, którego brakowało nie tylko w mroźnym duńskim klimacie, ale i w ich rodzinnym domu. Matka – religijna fanatyczka, zajmowała się głównie pisaniem i śpiewaniem psalmów, a ojciec wyrzucony z miejsca, w którym czuł się najlepiej zamknął się w sobie i dla otoczenia pozostał pozornie chłodny i obojętny. Mimo wszystko moim zdaniem był człowiekiem wyjątkowo wrażliwym, nieradzącym sobie jednak z kłębiącymi się w nim uczuciami i okazywaniem ich, dlatego nie mógł stanowić wsparcia dla swoich dzieci.

Jasper, młody komunista, marzył o upadku podziału klas i wyprawie do Maroka. Jego ciągle marznącą siostrę pociągała wyprawa koleją transsyberyjską na Syberię, kojarzącą się jej z wolnością. Rodzeństwo łączył nie tylko wspólny pokój i zabawy, lecz także właśnie marzenia o nowym, lepszym świecie. Jego namiastką były nocne wypady, jazda na Lucyferze i ich prywatny kąt – szałas ozdobiony makatką z napisem „Jezus żyje”, zdjęcie obojga i Lenina. To tam uciekał Jasper, gdy musiał się z różnych powodów ukrywać, a siostra wiedziała, że tam go odnajdzie.

W świat młodzieńczych marzeń wraz z Niemcami wkroczyła II wojna światowa. Ona musiała zrezygnować z liceum i zająć się sprzedażą mleka, on wstąpił do ruchu oporu i musiał się ukrywać, a wreszcie opuścić Danię. Ich drogi się rozeszły, a choć Jasper szczęśliwie uciekł do Szwecji, a po wojnie wrócił do ojczyzny, już nigdy nie spotkał się z siostrą. Ich wspólny los przerwała siła silniejsza od wojny.

Na Syberię jest opowieścią o Miłości. Celowo z wielkiej litery, bo uczucie łączące tych dwoje było tak silne i piękne,  że aż pełne bólu. Można w błahych słowach, bo nie znajduję w tej chwili innych, głębszych, napisać, że stanowili jedność. Ona i on byli dla siebie wszystkim, najważniejszymi istotami na świecie, żyjącymi dla siebie. Dlatego brak Jaspera w życiu bohaterki stanie się faktycznym końcem jej życia. Bo choć od zakończenia opowiadanej przez nią historii minęło niemal czterdzieści lat, to tak naprawdę przestała żyć, gdy miała dwadzieścia trzy lata.

Per Petterson pisze tak, że każde użyte przez niego słowo przenika na wskroś. Można stwierdzić, że  jest to proza chłodna, pozbawiona emocji, ale nie będzie to w żadnym wypadku prawdą. Norweski pisarz nie nadużywa słowa i treści, nie stosuje zbędnych ozdobników, ma świadomość tego, ile wystarczy, aby opowiadaną historię uczynić prawdziwą, a nie kiczowatą. Skromność słowa i wyważenie sprawiają, że jego proza staje się bardzo liryczna i z wielką mocą oddziałuje na czytelnika. To proza, obok której nie można przejść obojętnie, proza, która cholernie boli.

2 komentarze:

  1. Czytałam tylko "Przeklinam rzekę czasu" podobna...Chyba Petterson ma taki styl, który własnie przenika wskros i pozostaje w pamieci na długo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na "Przeklinam rzekę czasu" również mam chęć, ale najpierw konieczny odpoczynek psychiczny.

    OdpowiedzUsuń