czwartek, 6 stycznia 2011

Klasyka sposób na bestseller



Zaczęło się tak niewinnie. Pewien młody angielski pisarz, szukający stabilizacji finansowej, dostał propozycję pisania tekstów mających zespajać obrazki autorstwa Roberta Seymoura, przedstawiające przygody amatorskiego klubu sportowego. Pisarz nie tylko podjął się tego zadania, ale również ośmielił się zasugerować by to obrazki stanowiły tło do jego tekstów. Propozycję zaakceptowano i w ten sposób powstała jedna z najbardziej poczytnych powieści europejskich – Klub Pickwicka, a Charles Dickens zapewnił sobie niesłabnącą popularność.

Co takiego mogła mieć ta powieść w odcinkach, że czytelnicy wyróżnili ją z pośród innych i wyczekiwali na kolejne jej części, tak jak w naszych czasach czekano na nowego Harry'ego Pottera? Jej głównym atutem jest niewątpliwie postać tytułowego bohatera, Samuela Pickwicka, który to wraz z trzema młodymi przyjaciółmi wyruszył w podróż dyliżansem po południowych hrabstwach Anglii.  Ten starszy pan o gołębim sercu  do dziś zachwyca swoją fascynacją światem i zdolnościami obserwacyjnymi. Wszystko co nowe i nieznane budzi w nim ogromny entuzjazm, cieszy się tym niemal jak dziecko. Zresztą, jego charakter to charakter młodzieńca, a nie dojrzałego mężczyzny, o czym świadczy jego naiwne, ale i urocze podejście do życia. 

Również pozostali bohaterowie powieści (a przez karty powieści przewinęło się ich niemal 300) to niezwykłe indywidualności. Nie sposób tu wymienić nawet ich ćwierci, ale nie da się zapomnieć trzech przyjaciół Pickwicka: Snodgrassa, który marzył o poetyckiej sławie, Winkle’a, który pragnął uchodzić za utalentowanego sportowca i myśliwego oraz Tupmana, pragnącego zostać łowcą niewieścich serc. Każdy z nich był przeciwieństwem swych pragnień, do czego jednak nie zamierzali się przyznawać, a to stawało się przyczyną wielu niezwykłych i komicznych sytuacji. Jednak chyba najbardziej uwielbianą postacią powieści, której pojawienie się zwiększyło nakład serii odcinkowej z 500 do 40 000, był służący Pickwicka – Sam Weller. Cóż to za niezwykłe stworzenie. Zdecydowanie bardziej rozgarnięty od swojego pana, ale szczerze mu oddany i gotów wypełniać jego wszelkie polecenia. Znany ze swych prześmiesznych powiedzonek, robił wszystko, żeby zadbać o dobro pana Pickwicka. Sam również nie unikał niezwykłych przygód i czerpał z życia to co najlepsze. Charakter i usposobienie dziedziczył po ojcu, spotkania z którym były jednymi z najbarwniejszych i najdowcipniejszych opisów w książce. Wymieniane przez nich opinie i spostrzeżenia wywoływały u mnie nie kontrolowane wybuchy śmiechu. Pozostałe postacie, pojawiające się w książce, to również fascynujące charaktery i o każdej z nich można by snuć opowieści.

Prezentując angielskie środowisko Dickens wykazał się świetnym zmysłem obserwacyjnym oraz zdolnościami pisarskimi, ale również malarskimi. Odmalowany przez niego portret społeczeństwa niepozbawiony jest przenikliwości, ale i poczucia humoru. Swymi zdolnościami pisarz uwiódł angielskich czytelników, dając im wspaniałą rozrywkę na wysokim poziome. Bo w Klubie Pickwicka dla każdego znajdzie się coś dobrego. Są to obrazki z dnia codziennego, opisy zabaw i świąt, ale także niesamowite opowieści o duchach i niezwykłych wydarzeniach oraz perypetie miłosne ukazane w niezwykle sympatyczny sposób. 

Dickens to również mistrz opisów. Każda sceneria, najmniejsze pomieszczenie zostało dokładnie opisane. Także każdy posiłek (których nie mało w powieści) to smakowita uczta i zgadzam się z jedną z bohaterek Ani na uniwersytecie, że czytając tę książkę człowiek robi się natychmiast głodny. 

Popularność Klubu Pickwicka była tak wielka, że czytelnicy wzorowali się na modzie prezentowanej na kartach książki. Noszono płaszcze i kapelusze, takie jakie posiadał pan Pickwick, szukano sklepów i miejsc, w których przebywał bohater. Zapanowała prawdziwa pickwickomania. Również dziś można znaleźć wiele pamiątek po tym przesympatycznym bohaterze. 

Sukces powieści Dickensa jest niewątpliwy. Nie tylko podbiła ona serca angielskiej (ale również szkockiej, kanadyjskiej, australijskiej…) społeczności, ale również zdobyła uznanie krytyków. Najważniejsze zaś jest moim zdaniem to, że również dziś ta beztroska opowieść o przyjaźni nie traci ona nic ze swojej świeżości. Jeśli ktoś szuka książki, która zapewni niebanalną rozrywkę na wysokim poziomie to nie należy się bać prawie 800 stron powieści, tylko cieszyć się, że tyle przyjemności przed czytelnikiem.


4 komentarze:

  1. Przeczytałam "Klub Pickwicka" już bardzo dawno temu, chyba w gimnazjum. Niestety czas zatarł wspomnienia, ale pamiętam uczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania i to, że nie mogłam się od niej oderwać.
    Nawet ostatnio zastanawiałam się czy nie odświeżyć wspomnień :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Też czytałam niedawno "Klub Pickwicka", nie bez znaczenia zresztą dla wyboru tej akurat powieści Dickensa była smakowita wzmianka w "Ani na uniwersytecie", o której wspomniałaś. :)

    I mnie ta powieść rozbawiła do łez, chociaż śmiech był często podszyty współczuciem - ależ Dickens nie miał litości dla swoich bohaterów! Co raz to jakaś afera matrymonialna, po pewnym czasie już zaglądałam na każdą następną stronę z myślą "ciekawe, w co znowu się biedacy tym razem wpakują...". A sam Pickwick rozczulał - obiekt podziwu, guru i przewodnik, który w gruncie rzeczy był takim sobie nieporadnym staruszkiem, choć o złotym sercu, to prawda. Pisałam kiedyś, że Sam i on przypominali mi Kubusia Fatalistę i jego pana, później przyszło mi do głowy jeszcze jedno porównanie - Bertram Wooster i kamerdyner Jeeves z cyklu książek P.G. Wodehouse'a (też świetna rzecz, "Dewiza Woosterów" to jedna z najzabawniejszych książek, jakie czytałam). I jak to wszystko jest pięknie napisane! Co klasyk, to klasyk, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za przypomnienie o tej powieści. Dawniej bardzo lubiłam Dickensa, ale Klubu Pickwicka nie czytałam. A jako że zamierzam czytać w tym roku klasyków - wciągnę tę pozycję obowiązkowo na listę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mayu, polecam odświeżenie :)

    Naiu, słusznie skojarzenie Sama i Pickwicka z Kubusiem i jego panem. Nie wpadłam na nie, ale się z nim zgadzam - podobne relacje.
    Jeśli chodzi o cykl, o którym wspomniałaś to nie znam, ale postanowiłam poznać, dzięki :)

    lilybeth, mam nadzieję, że będzie Ci się czytać z przyjemnością :).

    OdpowiedzUsuń