niedziela, 16 stycznia 2011

Coetzee o literaturze


J. M. Coetzee do tej pory znany był mi jako bardzo dobry pisarz, którego książki wywołują we mnie duże emocje i przed każdą lekturą kolejnego dzieła muszę się zastanowić czy jestem na to gotowa. Tym razem miałam okazję poznać go jako inteligentnego filologa, wykładowcę i twórcę pasjonujących esejów na temat literatury światowej, które znalazły się w zbiorze zatytułowanym Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 1986-1999 (wyd. Znak, Kraków 2008).

Zbiór rozpoczyna tekst, w którym Coetzee podjął próbę zdefiniowania dzieła klasycznego. Wychodząc od analizy prelekcji Thomasa Stearnsa Eliota zatytułowanej Kto to jest klasyk? (wygłoszonej w październiku 1944 r. podczas sesji londyńskiego Towarzystwa Wergiliańskiego – J. M. Coetzee, Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 1986-1999, s. 7) pisarz rozpatruje zagadnienie tożsamości Eliota, który „zostając” Anglikiem, doszedł do tego, że rościł sobie prawo do tożsamości rzymskiej – tożsamości swojego mistrza Wergiliusza ( a prędzej nawet bliższego mu Eneasza, którego historia stała się dla Eliota alegorią jego życia). Coetzee prezentuje Eliotowski sposób odczytania Eneidy, by dojść do ukazania postawy życiowej poety. Kontynuując rozważania nad dziełem klasycznym pisarz zapoznaje czytelnika ze swoją fascynacją Bachem, a także w ciekawy sposób analizuje, jak ten niedoceniany i krytykowany kompozytor zyskał sławę i miano klasyka.
W rozważaniach Coetzeego nad dziełem klasycznym pojawia się akcent polski. Autor odwołał się do Zbigniewa Herberta, według którego: 
przeciwieństwem tego, co klasyczne, nie jest postawa romantyczna, lecz barbarzyńska; ponadto relacja pomiędzy klasycznością i barbarzyństwem polega nie na sprzeczności, ile na konfrontacji. […] Zdaniem Herberta dzieło klasyczne wychodzi cało spod barbarzyńskiej opresji nie ze względu na jakąś swoją zasadniczą cechę: to, co nie poddaje się najgorszym przejawom barbarzyństwa, ponieważ kolejne pokolenia, nie mogąc sobie pozwolić na taką utratę, podejmują zaciętą obronę – to właśnie jest dzieło klasyczne (ibidem, s. 31).
Swoje rozważania Coetzee podsumował następująco: 
dzieło wykazuje swoja klasyczność, kiedy jest zdolne przetrwać. A zatem dociekliwa analiza dzieła klasycznego, choćby najbardziej nieprzyjazna, stanowi część historii tego dzieła, nieuniknioną, a nawet pozytywną. Dzieło klasyczne bowiem, dopóki wymaga ochrony przed atakiem, nie może dowieść swojej klasyczności. […] krytyka to działalność, której zadaniem jest dociekliwa analiza dzieł klasycznych (ibidem, s. 31-32).

Tak rozbudowana analiza pierwszego tekstu z tego zbioru esejów wynika przede wszystkim z jego (tak to odczuwam) odmienności. Autor, co prawda, odwołał się do konkretnych twórców, ale wnioski, które z tego wypłynęły mają wymiar ogólniejszy, wpływają na sposób odczytywania poszczególnych tekstów literackich, a przynajmniej zachęcają do rozważań nad klasycznością dzieła.
Kolejne teksty zawarte w Dziwniejszych brzegach odnoszą się już konkretnie do poszczególnych autorów, utworów i zagadnień. Właściwie wszystkie z nich czytało mi się z dużym zainteresowaniem (mimo iż czasami niektóre nazwiska były dla mnie zupełnie nowe lub znane w stopniu najmniejszym), jednak na szczególną uwagę zasługują te eseje, które odwołują się do kwestii przekładu. Nie zajmuję się tłumaczeniami, ale kwestie języka, analiza słowa są mi bliskie, a Coetzee podejmuje je w sposób przystępny, ale nie uproszczony. Problematykę przekładu rozpoczyna tekst dotyczący Rilkego i tłumaczącego go Williama Gassa. Chyba jednym z najlepszych jest kolejny esej zatytułowany Tłumacząc Kafkę. Autor analizuje w nim sposób przekładu utworów Kafki na angielski dokonany przez Edwina i Willę Muirów. Wielki wpływ na ich tłumaczenie miało religijne odczytanie utworów Kafki. Coetzze pokazał, jak ich interpretacja, przede wszystkim Procesu i Zamku, oddziaływała na przekład i, co za tym idzie, na sposób odbioru tych utworów przez angielskich czytelników. Sposób, który jednocześnie budzi niepokój badaczy twórczości Kafki. Autor wskazuje na szereg błędów w tłumaczeniach Muirów, które mogły wpłynąć na odczytanie tekstów. Głównym zarzutem jest chyba to, że rezygnują oni z wierności wobec oryginału na rzecz ich własnej wizji utworów Kafki. Na przykładzie Zamku Coetzze dokonuje porównania tłumaczenia Muirów z tłumaczeniem Harmana, co wypada niezwykle interesująco.
Inne tematy podejmowane przez Coetze’ego  to (nie sposób teraz wymienić wszystkich, choć zdaję sobie sprawę z dysproporcji w poście) m.in. analiza Dzienników Roberta Musila, twórczości Josefa Škvoreckiego, autobiografii Doriss Lessing czy esejów Josifa Brodskiego. Autor esejów dokonuje krytycznej analizy tekstów takich pisarzy jak: Salman Rushdie, Borges, A. S. Byatt, Harrego Mulischa, Ceesa Nootebooma. Chwali konkretne osiągnięcia, ale nie boi się również krytyki. Jego uwagi są celne i dobrze uzasadnione.
Inne nazwiska, które powinny was zachęcić do sięgnięcia po ten zbiór to chociażby Amos Oz i Dostojewski.
Kilka ostatnich tekstów podejmuje tematykę autorów kolonialnych, afrykanerów, ich spojrzenia na rzeczywistość apartheidu, w której przyszło im żyć i tworzyć. Te eseje, bliskie Coetzeemu, choć ciekawe mnie wydały się nie tak dobre, jak te dotyczące pisarzy europejskich (zapewne ze względu na zainteresowania).
Coetzee pisze w sposób sugestywny i ciekawy. Lekturze Dziwniejszych brzegów nieustannie towarzyszyły mi rozważania nad poszczególnymi uwagami autora oraz lista tytułów, po które mam ochotę sięgnąć, oraz takich, o których wiem, że  nie warto (przede wszystkim Byatt i Rooke), a także tych, które chciałabym przeczytać, ale jeszcze nie teraz (m.in. Odkrycie nieba Mulischa).
Abstrahując od treści zbiorów, sporą zaletę stanowi też opracowanie naukowe, spora ilość przypisów (większość odautorskich, ale również tłumaczka Anna Skucińska ma w tym swój udział). Mylić może za to nota z czwartej strony okładki – Herbertowi nie został poświęcony osobny tekst, Coetzee nie podjął się próby analizy jego twórczości, a jedynie powoływał na poetę w dwóch lub trzech przypadkach.
Podsumowując, Dziwniejsze brzegi to niezwykle ciekawy zbiór esejów literackich, bogaty w analizy i trafne uwagi. Nie trzeba być miłośnikiem prozy Coetzeego, by po niego sięgnąć, gdyż autor występuje tu w zupełnie innej roli – uważnego czytelnika i krytyka. Aby zachwycić się tym dziełem należy być tylko (aż) miłośnikiem literatury.

3 komentarze:

  1. właśnie kończę czytać Jego książkę "Lato" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaintrygowałaś. Ogólnie brzmi ciekawie, ten tekst o Kafce szczególnie. I Škvorecký nawet się pojawił. Tyle, że Coetzee'ego nic jeszcze nie czytałam (choć ciągle się przymierzam), ale skoro piszesz, że to nie ma większego znaczenia... Zapamiętam sobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję wnikliwej recenzji, którą przeczytałam jednym tchem.
    Straszliwie zaciekawiły mnie zarzuty autora wobec Byatt. Czym się naraziła? Czytałam "Pannę w ogrodzie", która zrobiła na mnie duże wrażenie.
    Wielka szkoda, że Herbertowi nie poświecono oddzielnego tekstu, ale jego obecność w tej książce bardzo cieszy.
    Znam tylko "Hańbę" Coetzeego. Po zrecenzowane przez Ciebie eseje sięgnę kiedyś na pewno.

    OdpowiedzUsuń