
Książka składa się z czterech
części. W pierwszej zatytułowanej
"Pisanie od lewej do prawej" Umberto Eco opowiada o początkach
kariery jako pisarza i z wielką
skromnością wyznaje, ze w tej dziedzinie jest amatorem [!]. Przywołuje inspiracje,
jakie towarzyszyły jego powieściom, minimalizując rolę natchnienia. Bo choć Imię róży
napisał, bo chciał otruć mnicha czytającego książkę, to jednak gdyby nie
ogromna wiedza na temat średniowiecza. To dlatego napisanie tej powieści zajęło
mu tylko dwa lata. Przy okazji Eco
przywołuje fantastyczne domysły krytyków na temat natchnienia i powodów do
napisania pierwszej powieści, a także ich zaskakujące wnioski, że książka
odniosła sukces dzięki programowi komputerowemu, w którym została napisania.
Autor z właściwym sobie poczuciem humoru odpowiada na te pomysły.
Eco deprecjonuje rolę natchnienia
w powstawaniu powieści. Każda z jego książek wymagała od niego ogromu pracy i
wysiłku w zbieraniu potrzebnych informacji:
Co robię w latach mojej literackiej ciąży? Gromadzę dokumenty; odwiedzam miejsca i sporządzam mapy; szkicuję plany budynków, a czasami okrętu, jak w Wyspie dnia poprzedniego; rysuję także twarze moich bohaterów. Pracując nad Imieniem róży, wykonałem portrety wszystkich mnichów, o których pisałem (s. 16).
Planując Wahadło Foucalta, spędzałem każdy wieczór aż do zamknięcia obiektu, przechadzając się korytarzami Conservatoire Arts et Métiers, gdzie rozgrywa się wiele ważnych wydarzeń tej powieści. [...]. Kiedy przygotowywałem się do napisania Wyspy dnia poprzedniego, wyjechałem oczywiście na morza południowe, dokładnie tam, gdzie umieściłem akcję książki, by na własne oczy zobaczyć barwę wody i nieba o różnych porach dnia, a także kolory ryb i korali. Poza tym spędziłem parę lat na studiowaniu rysunków i modeli okrętów z tamtej epoki [...] (s. 17).
Jak widać, wkład pracy Umberto
Eco włożony w napisanie powieści jest ogromny i nie do przecenienia. W Wyznaniach wiele jest przykładów
potwierdzających, że musi on wiedzieć, o czym pisze. Czytając o jego zabiegach
i trudach włożonych w pracę, byłam pod wielkim prażeniem, jednocześnie wstydząc
się swojego lenistwa...
W tej części Wyznań Eco pisze też o ograniczeniach,
jakie musiał wprowadzać w swoich powieściach, oraz o podwójnym kodowaniu, czyli
o grze toczonej z wyrobionym czytelnikiem, dla którego pozostawia w tekście
ukryte ślady, nawiązania. A czyni to, jak pisze, z szacunku dla inteligencji
czytelnika.
"Autor, teksy i
interpretatorzy" to część odnosząca się do interpretacji dzieła
literackiego. Eco omawia w niej sposoby interpretacji i jej znaczenie. Co
prawda czytelnik ma prawo do swoich wniosków z lektury, to jednak zdaniem
autora muszą one mieć podstawę w powieści. Nie można czegoś interpretować w
jakiś sposób, bo tak nam się podoba, tekst musi dawać podstawy i skłaniać do
określonej interpretacji.
Eco przywołuje to
nadinterpretacje dotyczące jego powieści. I tak na przykład Jelena
Kostiukowicz, tłumaczka Imienia róży
na język rosyjski, doszukiwała się wpływów książki Émile'a Henriota La rose de Bratislava, której pisarz nie
znał, a także próbowała połączyć postać Hugona z Newcastle z Casanovą. Eco w
interesujący i dokładny sposób wyjaśnia, dlaczego interpretacje Kostiukowicz
nie są efektywne.
Szczególnie ciekaw jest część
"Kilka uwag na temat postaci fikcyjnych". Skupiając się głównie na tym, dlaczego
czytelnik, dowiadując się, że Anna Karenina popełnia samobójstwo, się wzrusza,
Eco analizuje wpływ postaci literackich
na rzeczywistość. Przywołuje "efekt Wertera", kiedy to po
przeczytaniu powieści Goethego wielu młodych ludzi popełniało samobójstwa. A
przecież mało kto targnie się na własne życie, dowiadując się, że jego
przyjaciel został porzucony przez ukochaną. Dlaczego więc losy postaci fikcyjnych
oddziałują na ludzi bardziej niż historie autentyczne? Dlaczego wielomilionowe
śmierci nie powodują tego wzruszenia jak śmierć Anny Kareniny? Eco odpowiada na
te pytania w sposób przejrzysty i przystępny, nie unikając naukowej
terminologii.
Niezwykłe może wydać się
stwierdzenie Eco, ze losy Anny Kareniny są pewniejsze od losów Adolfa Hitlera.
A jednak, śmierć bohaterki powieści Tołstoja jest niepodważalna, a samobójstwo
zbrodniarza nie może być bezwzględnie potwierdzone.
Ostatnia część "Moje
listy" to wyraz pasji Eco do katalogowania i wszelkich list. Autor pisze
tu o listach, jakie sam sporządzał i sporządza oraz cytuje listy występujące
między innymi w Ulissesie Jamesa
Joyce'a czy Gargantui i Pantagruelu
Rabelais'go, a także wiele innych. Jako swoisty rodzaj list Eco podaje litanie
i inne modlitwy polegające na powtarzaniu określonych elementów. Na koniec autor podaje przykłady list w mass
mediach oraz najważniejszych z punktu widzenia wielu czytelników zbiory list,
jakimi są katalogi książek - tu choćby o Sherlocku Holmesie.
Wyznania
młodego pisarza to pasjonująca opowieści o twórcy i tworzeniu.
Nie jest to jednak poradnik podający łatwe sposoby i recepty na napisanie
bestsellera. To raczej zbiór myśli i rozważań nad elementami procesu twórczego
oraz jego efektów. To wreszcie napisana w niepozbawiony inteligentnego poczucia
humoru zajmujący sposób praca popularnonaukowa. A na koniec wskazówka dla wszystkich
piszących prace naukowe:
Każda książka naukowa musi być czymś w rodzaju kryminału - opowieści o poszukiwaniu tego czy innego świętego Graala (s. 11).
Moim osobistym marzeniem jest,
żeby wzięli oni sobie tę radę do serca.