niedziela, 26 września 2010

Z Miłoszem przez Europę (Wschodnią)

Źródło: http://elib.kkf.hu/poland/lengyel/history/PL.htm
Litwo, ojczyzno moja? To pytanie, które mogliby zadawać sobie wszyscy urodzeni, tak jak Czesław Miłosz, „kiedy tłumy Paryża i Londynu wiwatowały na cześć pierwszych lotników” (C. Miłosz, Rodzinna Europa, Kraków 2001, s. 13), między Rosją a zachodnią częścią Europy, niby w Polsce, ale jednak z dala od niej. Próbą odpowiedzi na nie jest Rodzinna Europa pisarza, będąca jednocześnie drogą do odkrycia własnej tożsamości i przynależności.

Książka składa się (wraz ze Wstępem) z 20 tekstów poświęconych etapom życia Miłosza, począwszy od jego korzeni, lat dzieciństwa, przez pełną rozterek moralno-filozoficznych młodość, czas wojen światowych, okupacji, aż do ostatecznego pożegnania się z Polską Ludową i ucieczki do Francji. Szczególnie interesujące były dla mnie rozdziały poświęcone wydarzeniom do wybuchy II wojny światowej. Młodzieńcze lata spędzone w Wilnie to, przynajmniej z mojej perspektywy jako czytelnika, czas niezwykle fascynujący w życiu Miłosza. Był świadkiem kulturalnego i urbanistycznego rozwoju obecnej litewskiej stolicy. Świetnie działające teatry, szybko tłumaczone i wydawane międzynarodowe nowości książkowe (choć wg Miłosza bardziej niż jakością kierowano się w tym przypadku snobizmem, ibidem, s. 72) -  kulturalna działalność miasta miała się dobrze. Kolorowe handlowe dzielnice żydowskie, pełne były barwnych szyldów zdobionych wizerunkami pończoch i biustonoszy, a wiosenną atrakcję stanowiły staroświeckie dorożki. Zimą ulice pełne były dzieci zjeżdżających na saneczkach oraz narciarzy. Czyż nie zachęcający i uroczy to obrazek?
Na tym tle szkoła, do której Miłosz uczęszczał i w której rodziły się jego pierwsze rozterki i bunty. W państwowym gimnazjum dla chłopców, gdzie obowiązywały szaro-stalowe mundurki z wyłogami młody Czesio szybko zetknął się z brutalnymi zasadami, w których rządziła silna pięść piętnastolatków. Na złość osiłków postanowił zostać prymusem i pupilem nauczycieli, a dopiero później przybrał pozę aroganta i awanturnika. Przeżył krótką fascynację nauczycielem od rysunków, który zniszczył uczniowskie uczucie gestem zakrawającym na molestowanie seksualne.
W tym samym gimnazjum zaczęły się religijne rozterki Miłosza. Jego głębokie uniesienia religijne i rozważania wielce kontrastowały z tym, co głosił Chomik – katecheta, oraz postawy obserwowane w kościele św. Jerzego. Po mszy tzw. dobre towarzystwo urządzało na deptaku prawdziwe parady i pokazy mody (nota bene obrazek nieobcy i w dzisiejszych czasach), co uderzało pisarza:
Udział w obrzędach razem z małpami poniżał mnie. Religia jest rzeczą świętą, jak może być, żeby ich Bóg był jednocześnie moim Bogiem? Jakie mają prawo przyznawać się do niego? [...] Wobec wyraźnie niższych należało raczej ogłosić się za ateistę, żeby wyłączyć się z kręgu niegodnych. Należało zburzyć religię jako konwenans społeczny i przymus. (Ibidem, s. 95).

Czas studiów to bliższe zetknięcie się Miłosza z marksizmem. Nie była to jednak fascynacja bezkrytyczna, nie brakowało tu długich rozmyślań i polemik Należał do Klubu Włóczęgów, który powstał po to by wyśmiać i okpić uniwersyteckie korporacji pełne snobów o nacjonalistycznych poglądach. Kwestia przynależności narodowej, stosunek do nacjonalnego socjalizmu, pogarda dla jego wyznawców. Temu tematowi, zwłaszcza stosunkowi do Żydów, poświęcił spory fragment.
Młodość Miłosza to także początek jego literackiej drogi, a także sportowych wyzwań i pełnych przygód wyprawa do Europy Zachodniej.

Sporo miejsca w Rodzinnej Europie poświęcił Miłosz ważnym dla niego postaciom. Szczególnie widoczna jest tu sylwetka innego Miłosza – Oskara, który w przeciwieństwie do kuzyna, po rozpadzie Unii opowiedział się za Litwą. Inną osobą, która wywarła spory wpływ na pisarza i jego decyzję był Tygrys – Tadeusz Juliusz Kroński, z którego poznał jeszcze przed wojną. Mnoga jest liczba postaci,  o których opowiada Miłosz, różnie oceniając, ale zawsze czyniąc to wielce interesująco.

II wojna światowa również zajmuje to sporo miejsca, ale (za co chwała Miłoszowi) pisarz wystrzega się martyrologii i rozdzierania ran. Pisze o swoich rozterkach, działalności konspiracyjnej, stosunku do powstania warszawskiego. Bez wielkich i niepotrzebnych słów stworzył szczerze brzmiący i przejmujący obraz okupowanej Warszawy.

Jak wspomniałam na początku, Rodzinna Europa kończy się, gdy Miłosz prosi o azyl we Francji, rezygnując ze służby dla ludowej demokracji. Dalsze jego losy to inna historia, tym krokiem zakończył swoją przygodę z Europą jego młodości, która nie mogła już powrócić.
Poruszając szereg ważnych zagadnień Miłosz nie traci nic ze swego poczucia humoru i uroku pisarskiego. Potrafił pięknie napisać o najbardziej prozaicznych czynnościach, jak choćby o wizycie u włoskiej prostytutki. A ja bym mogła jeszcze długo się rozpisywać, ale z szacunku dla potencjalnych czytających ten tekst zakończę z zaleceniem, żeby sięgnąć po Rodzinną Europę.

2 komentarze:

  1. Kiedy się czyta zdania Miłosza o "wódce mrożonej", młodych dziewczynach, prostytutkach, w końcu kiedy się czyta takie opisy Miłosza jak tutaj, w pierwszej chwili rodzi się wrażenie sprzeczności: skąd w dostojnym Panu M. - tym od szkiców o Pasternaku np. - tyle czułości i zachwytu nad dniem codziennym, prostymi zdarzeniami, zwykłymi rzeczami, które dostępne są dla większości ludzi ?. Najzwyczajniej skąd w pisaniu Miłosza tyle płomiennego życia codziennych zdarzeń?
    Wrażenie ustępuje - zostaje obraz złożonego i utalentowanego człowieka. Artysty, który nie przestał być człowiekiem.
    Miłosz ponoć uważał się za Litwina, co nie wszystkim jest w smak. Nie wszystkim tez się podobają jego krytyczne słowa o Polsce i Polakach. 2011. będzie rokiem Miłosza. Od początku przeciwna temu była A.Sobecka z PIS. Teraz jej partyjny kolega J. Dziedziczak proponuje wycofanie uchwały ustanawiającej roki Miłosza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niepochlebne opinie Miłosza o Polakach i Polsce nie sieją we mnie zgorszenia. Wręcz przeciwnie, uważam, że jego sądy są uzasadnione i mogłabym się pod większością podpisać. Dowodem na to, że Miłosz miał rację są absurdalne pomysły pani Sobeckiej i jej podobnych. Rzucanie cytatami wyrwanymi z kontekstu i pokrętna argumentacja to na szczęście za mało,żeby takie głosy wygrywały.
    Ciekawa jestem czyj rok chciałaby ustanowić pani Sobecka bo właściwie większość artystów to postaci kontrowersyjne. Na myśl przychodzi mi chyba tylko nazwisko naczelnego poetę PIS-u - Rymkiewicza. Albo prezesa...

    OdpowiedzUsuń