Już dawno
nie czytałam tak smutnej książki. Może to jesień, może to Keaton Henson w
głośnikach, ale smutek to pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl w
kontekście książki Zadie Smith Londyn NW (Kraków: „Znak”, 2014). A kolejne
przymiotniki tylko się z tym smutkiem łączą. Ja to sobie jednak umiem wybrać
urodzinowy prezent, nie ma co…
Ale może od
początku… Najnowsza powieść Smith to opowieść o czwórce trzydziestoparoletnich
znajomych pochodzących z północno-zachodniej dzielnicy Londynu, zamieszkiwanej
głównie przez białych robotników i czarnoskórych emigrantów. Pierwszą z
bohaterek, trzydziestopięcioletnią Leah, poznajemy w momencie, gdy zostaje
oszukana przez młodą kobietę, która przyszła do niej po pomoc. Leah w młodości
przyjaźniła się z Keishą, podkochiwała w Nathanie i była wrażliwą nastolatką.
Jednak szybko wpadła w nowe towarzystwo – szalone imprezy, extasy, przygodny
seks z obiema płciami, aborcje, ukończenie mało prestiżowej uczelni. Tak
wyglądało jej życie do czasu aż poznała Michela, pięknego francuskiego
fryzjera, z którym najpierw połączył ją seks analny, a dopiero potem miłość i
ślub. Nie mają dzieci, mają za to psa Olive. Michel dzieci chciałby mieć, Leah
nie. I co gorsza, nie potrafi mu o tym powiedzieć, za to robi wszystko, by
dzieci nie było. Choć oboje się kochają i pożądają, to jednak nie umieją ze
sobą rozmawiać o najważniejszych sprawach. Nie umieją albo nie chcą. Leah,
bojąc się dorosłości i utraty własnej tożsamości, okłamuje męża. Sprawa
komplikuje się, gdy kobieta popada w depresję po śmierci ukochanej suczki.
Losy Leah
nierozerwalnie łączą się z losami Keishy. W dzieciństwie i młodości dziewczynki
się bardzo przyjaźniły. Później ich drogi się poluzowały i rozeszły na jakiś
czas, jednak uczucie, jaka je łączyło, przetrwało do dorosłości. Choć i w tym
związku sporo niedomówień i urazów. Ale wracając do Keishy… Wychowywana przez
religijną matkę, dorastała u boku siostry, która z pewnością nie stanowiła dla
niej dobrego przykładu – szybko zaszła w ciążę, rzucała szkołę. To Keisha, choć
młodsza, była dojrzalsza. Dokładnie zaplanowała swoje życie i postanowiła
zrobić wszystko, by ten plan zrealizować. Zmieniła imię na Natalie. Pilnie się
uczyła, by dostać się na prawo na dobrej uczelni. Tam poznała swojego
przyszłego męża. Wyprowadziła się z rodzinnego domu. Dostała dobrze płatną
pracę w korporacji, urodziła dwójkę ślicznych dzieci. Urządza eleganckie
przyjęcia dla eleganckich przyjaciół, na które zaprasza również Leah z mężem.
Robi wszystko, żeby jej życie było tak perfekcyjne, jak to tylko możliwe.
Jednak skupiając się na realizacji swojego planu, zagubiła samą siebie i sens
życia. Powstałą pustkę próbuje wypełnić, umawiając się na seks randki z parami
poszukującymi nowych wrażeń.
Dwójka
pozostałych bohaterów to postaci męskie. Felix ma za sobą dzieciństwo w
squacie, porzucenie przez matkę i wygraną walkę z nałogiem. Musi radzić sobie
nie tylko z własnymi problemami, ale także z problemami ojca rastafarianina i
licznego rodzeństwa. W końcu udaje mu się odnaleźć szczęście – poznaje
fantastyczną dziewczynę (jakże inną od byłej kochanki), w której zakochuje się
z wzajemnością, wydaje się, że jego kariera filmowca ruszy wreszcie z miejsca.
Jednak jest zbyt pięknie, by mogło trwać – Felix traci szczęście, a raczej
świat traci Felixa.
Z kolei
Nathan to bezdomny narkoman, który prawdopodobnie zajmuje się też sutenerstwem.
W młodości był przystojniakiem, w który podkochiwały się dziewczęta. Bardzo
dobrze rokował. A jednak, życie szybko pokazało mu, jak nikła jest jego
wartość.
Losy czwórki
bohaterów splatają się ze sobą. Łączy ich miejsce pochodzenia, czyli dzielnica
niedająca zbyt wiele nadziei. To, gdzie się wychowywali, wpływa na podejmowane
przez nich decyzje w przeszłości i teraz. Każda próba ucieczki od znanego im
życia, każda szansa na szczęście nie daje niestety pełnej wolności. Społeczne
uprzedzenia to bariery, których nie da się przeskoczyć. Bohaterowie, uciekając
przed jednymi ograniczeniami, wpadają w kolejne. Widać to szczególnie na
przykładzie Keishy, która tak zafiksowała się w stworzonym przez siebie obrazie
idealnego życia, że całkowicie zatraciła to co najważniejsze – jego sens.
Nathan się poddał, a Felixowi, facetowi, któremu tak kibicowałam i który budził
we mnie nadzieję, przeszkodził los, fatum, pech, przeznaczenie?
Leah i
Keishę porzucamy w momencie, w którym tak naprawdę muszą odpowiedzieć sobie na
pytanie: co dalej? Czego chcą od życia. Być może jest szansa na to, że uratują
swoje życie, a może już nieodwracalnie je zniszczyły. Ta niepewność jest naprawdę
gorsza niż wiedza. Gryzie i uwiera. Nie pozwala mi zapomnieć o bohaterkach,
które częściowo przez własne wybory, pieprzą życie sobie i innym. Są irytujące,
a jednocześnie budzą we mnie współczucie. Tę niejednoznaczność Smith pokazała w
mistrzowski sposób.
Po
przeczytaniu O pięknie miałam do autorki wiele „ale”. Ale w swojej najnowszej
książce Zadie Smith pokazała się z najlepszej stron. Posługując się różnymi
formami narracji (strumień świadomości, narracja trzecioosobowa, poezja, proza,
zabawa konwencjami), stworzyła przejmujący obraz współczesnych
trzydziestoparolatków zagubionych w swoim życiu. Fantastycznie ukazała
niezdolność do komunikacji, życie razem, a jednak osobno. I choć nie raz
stosowane przez nią zabiegi komiczne wywoływały uśmiech na mojej twarzy, to
jednak to, co dominuje to smutek. Smutek, który trwa, który drąży, o którym nie
można zapomnieć.
Źródło zdjęcia: http://www.internationalartsmovement.org/2013/11/the-barnard-international-artist-series-welcomes-author-zadie-smith/